Cofnij
Strona główna
Dalej
English version


NIESKOŃCZONOŚĆ...
(VOO XX VOO)

1) FAZ
Z końcem roku 2003 do Mirka Olszówki (drogą wirtualną) przyszła następująca służbowa notatka:
"U naszego przyjaciela Michała z Forum Fabricum posłuchałem na płytce Waszej Muzyki. Podoba mi się. Mam impresariat. Mogę ją sprzedać tu i ówdzie. Do szczęścia potrzebne mi są informacje - materiały do reklamy: zdjęcie zespołu, wiadomości o zespole, skład zespołu, rodzaj muzyki, repertuar, credo, ewentualne osiągnięcia, udział w imprezach, festiwale itp.; demo na CD. z fragmentami muzyki, recenzje, plakaty itp., oferta współpracy, możliwości, posiadany sprzęt nagłośnieniowy, środki transportu itp., marzenia dotyczące kariery muzycznej (gdzie i dla kogo chcielibyście grać). Szczęśliwego Nowego Roku. Proszę o kontakt".
Tu list ów czytelnie (i dzielnie) podpisano...

W roku 2005 mija 20 lat od Urodzin jednego z najbardziej twórczych i pracowitych zespołów w historii polskiej muzyki i piosenki - VOO VOO. Zespołu, który niezmiennie nosi w sobie "taki świata puls" (z akcentem i na świat - w znaczeniu czerpania z wielu kultur, ale i z akcentem na puls - w znaczeniu żywotności swojego dzieła).
W nagraniach VOO VOO usłyszeć można najróżniejsze muzyczne światy, dziś już klasyczne. Np.: Djivana Gasparyana, Jana Garbarka, Toma Waitsa, Paula Simona, The Beatles, Jamesa Browna, Roberta Frippa, Nusrata Fateh Ali Khana, Johna McLaughlina, Jimiego Hendrixa i Johna Coltrane'a. Ale nade wszystko - bardzo osobisty i osobny świat VOO VOO. Bo przecież najwybitniejsze - a pisane zawsze przystępnym językiem - dzieła tego zespołu wciąż pozostają inspiracją dla twórczych poszukiwań współczesnej muzyki. Obecny skład VOO VOO tworzą: Wojciech Waglewski - kompozytor, autor tekstów, gitarzysta, wokalista i producent muzyczny; Mateusz Pospieszalski - kompozytor, multiinstrumentalista, wokalista i producent muzyczny; Karim Martusewicz - basista i producent muzyczny; Piotr "Stopa" Żyżelewicz - perkusista. W artystycznym dorobku VOO VOO jest blisko 30 regularnych płyt (w tym muzyka teatralna, muzyka filmowa) oraz rokrocznie niezmiennie blisko 100 koncertów! Wskazówką, czym jest VOO VOO, jest wielce otwarta formuła muzykowania. VOO VOO nagrywa i koncertuje od duetów: Wojciech Waglewski - Mateusz Pospieszalski, w ścisłym składzie, oraz z wybitnymi gośćmi: instrumentalistami, wokalistkami i wokalistami z Polski, Bułgarii, Senegalu, Kuby, z zespołami ludowymi z Polski, Rosji, Mongolii, z kwartetami smyczkowymi, kameralnymi orkiestrami symfonicznymi. Wreszcie z Orkiestrą Symfoniczną i Chórem Teatru Wielkiego Opery Narodowej... W roku 1995 lider VOO VOO - Wojciech Waglewski - został uhonorowany "Paszportem Polityki", między innymi za "łączenie muzyki różnych kultur" oraz nagrodą "Fryderyk" w kategorii "najlepszy kompozytor". Waglewski jest współtwórcą nazwy "Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy" oraz autorem jej hymnu. "By dialog był pełny trzeba dusz dwu" - prosto a filozoficznie śpiewa Wojtek w tym hymnie. Na początku lat 90. zespół rozpoczął trwającą do dziś stałą współpracę z teatrem Scena Ruchu z Lublina, grafikiem Jarosławem Koziarą oraz Darkiem "Filkiem" Filozofem - realizatorem i pomysłodawcą oświetlenia. Odtąd koncerty VOO VOO to również barwna, bajkowa scenografia i niejedno sceniczne - pozamuzyczne (w tym świetlne) - wzruszenie i zaskoczenie...
Mirek Olszówka jest managerem grupy od przeszło 10 lat! Powyższą notatkę doń skierowaną można oczywiście uznać za prowokację... Można skwitować ją jednym subtelnym uśmiechem. Można bardzo szybko i bezboleśnie dać sobie w ogóle z nią spokój... Ale można podejść do niej zupełnie "na poważnie" - i to "bez fikołków i bez haków". (No bo jak uczy historia - historia nie tylko muzyki - do gestów prowokacji powinno się raczej podejść "na poważnie, ale z kontr-hakiem" właśnie...).
Wcale niewykluczone, że dzisiejsza polska publiczność - a zwłaszcza główny jej nurt - prawie nie zna dokonań VOO VOO?
"Rodzaj muzyki... Repertuar... Credo... Ewentualne osiągnięcia" - tych fraz nie należy lekceważyć. Jednak, to nieproste zadanie, tak natychmiastowo, niezorientowanym wyznać czym jest to barwne, magiczne i nie do końca wytłumaczalne zjawisko zwane VOO VOO.
Mam nadzieję, że i wierni Fani, admiratorzy WU WU-NUT i WU WU-SŁÓW nie zanudzą się tym specjalnym - jakby nie było okolicznościowym - wspominaniem najważniejszych tylko wydarzeń związanych z Tymi, a Nie Innymi Artystami...
I dla jednych i dla drugich zapisana została ta właśnie Historia (podstawowa, esencjonalna) - jak najbardziej poważna - faktograficzna reakcja na pewną notatkę.


2)F-1
Sygnałów, zaczątków VOO VOO można szukać w projektach i płytach: "I ching" oraz "Morawski Waglewski Nowicki Hołdys: Świnie" - wydarzeniach, które rodziły się w okresie rockowego boomu w Polsce i szybko weszły do kanonu tej muzyki.
To legendarne już dziś pamiętniki "z pierwszej - okrutnej i zarazem jałowej - fazy stanu wojennego"...
Sesja "I ching" rozpoczęła się w grudniu 1982 roku, zakończyła w październiku roku 1983. W nagraniach udział wzięli m.in.: Martyna Jakubowicz, Zbigniew Hołdys (kompozytor większości materiału), Jerzy Kawalec, Wojciech Morawski, Janusz Niekrasz, Andrzej Nowak, Andrzej Nowicki i Wojciech Waglewski.
Na "I ching" Waglewski zadebiutował jako wokalista. Zaśpiewał piosenkę "Ja płonę" (z tekstem Bogdana Olewicza i własną muzyką ) oraz już bardzo, bardzo swoje - "Milo" - reggae wyśpiewane w tajemniczym języku - coś, co wnikliwi słuchacze wcześniej mogli już usłyszeć z jego ust, a co większej grupie będzie dopiero dane usłyszeć w wielu następnych Wojtka opowiadaniach...

("Ale le le kange")

Grupa "Morawski Waglewski Nowicki Hołdys" istniała krótko - niespełna rok (przełom 1984/1985) - i nagrała tylko jedną płytę: "Świnie", która na swoje pełne upublicznienie długo musiała czekać. To wspólne dzieło Wojciecha Morawskiego (perkusja), Wojciecha Waglewskiego (gitary, śpiew), Andrzeja Nowickiego (gitara basowa) i Zbigniewa Hołdysa (gitary, śpiew) - tak w warstwie kompozycji, jak i słowa.
"Nie mamy broni ani żadnych szans / Mieszkamy w lesie, który nie jest nasz / Pokój wre / A wojna trwa / Do snu zaśpiewam tobie "Summertime" - śpiewał Hołdys, w bodaj najbardziej znanej pieśni ze "Świń" - "Najmniejszym oddziale świata"...
Supergrupa MWNH dość szybciutko przerodziła się w "inną supergrupę" - VOO VOO (już bez Hołdysa), ale myśląc o narodzinach VOO VOO nie sposób zapomnieć o legendzie (i jej filozofii grania) - Osjanie.
Historia Osjana sięga początku lat 70., kiedy to dwaj muzycy krakowskiego zespołu Anawa - Jacek Ostaszewski i Marek Jackowski - postanowili rozwinąć zupełnie inny, swój projekt muzyczny. Egzotyczne instrumentarium wykorzystywane przez zespół, pochodzące z wielu stron świata, nadało ich muzyce etniczne brzmienie. Zespół grał popularną dziś "world music" na długo zanim powstało to określenie. Przez lata, z Osjanem współpracowało wielu znakomitych muzyków, w tym takie sławy jak: Tomasz Stańko, czy Don Cherry. Sam trzon zespołu w drugiej połowie lat 70. i pierwszej połowie lat 80. stanowili: Jacek Ostaszewski (m.in. flety proste, głos), Milo Kurtis (instr. perc.), Tomasz Hołuj (instr. perc.), Wojciech Waglewski (gitary, głos) i Radosław Nowakowski (instr. perc.). Z czasem, część muzyków Osjana dopracowało się własnych zespołów, lecz nie zmieniło to faktu, że Osjan "wciąż żył", a i dziś, w roku 2005, "wciąż - niezależny - żyje!"
Dziś też muzycy, wciąż tworzący tę legendę, (Ostaszewski, Kurtis, Waglewski, Nowakowski) mocno podkreślają "skąd przychodzą"...
Waglewski pytany o to, jak bardzo Osjan wpłynął na jego pojmowanie muzyki (znaczenie improwizacji, "tej młodszej szkoły improwizacji - jazzowej", o znaczenie dźwięków świata, transu, ale i pewnej "szorstkości", a więc wszystkiego tego, co i w zespole VOO VOO jest przecież, od jego początku, bardzo silnie obecne) odpowiada:

Osjana poznałem w momencie, w którym wydawało się Mu, że uprawia muzykę hinduską... Stwarzał bowiem bardziej wokół siebie "taką hinduską atmosferę"- enigmatyczną, pełną uniesienia, niż grał ragi na ten przykład... Wszystko to więc było dosyć powierzchowne. Powiedzmy sobie szczerze, wiedza Mila, czy Jacka na temat tej muzyki była znikoma. No, przede wszystkim instrumenty nie te! W instrumentarium Osjana nie było np. tabli, czy tanpury - podstawowych dla muzyki hinduskiej. Z czasem, te, także moje, próby wgłębiania się w muzykę Indii przyniosły pewien efekt. To znaczy dopiero wtedy, gdy coraz więcej się o niej uczyliśmy, wszyscyśmy się jej przestraszyli i zrozumieli, że jakże niewiele o tej sztuce wciąż wiemy. I, że tak naprawdę to nie ma sensu poświęcać się szczególnie tylko sztuce Indii. Mówiąc najprościej - jeśli chodzi np. o tą indyjską, "najstarszą szkołę improwizacji", to jest ona przecież przekazywana z pokolenia na pokolenie prawie "nutka w nutkę"... I tak naprawdę element owej improwizacji, w znaczeniu "tej młodszej szkoły improwizacji - jazzowej", amerykańskiej, czy europejskiej jest nikły. Co więcej, pojęcie czasu, pojęcie rytmu, sposób artykulacji - wszystko to jest w tej muzyce zupełnie wyjątkowe i nie do opanowania przez muzyka z Europy...
W momencie, kiedy ja na dobre zadomowiłem się w Osjanie, cała ta hinduska, orientalna otoczka została dość radykalnie przez nas wszystkich odrzucona. Zajmowaliśmy się po prostu opowiadaniem o świecie, w sposób całkowicie improwizowany, przy pomocy wszystkich dostępnych nam środków komunikacji. To znaczy używaliśmy np. i elementów muzyki słowiańskiej, i amerykańskiej, i afrykańskiej, i japońskiej. To ewoluowało w różne strony... Z czasem, nazwa "muzyka fruwającej ryby" odnosząca się do Osjana, stała się, mam nadzieję, jakimś tropem, podpowiedzią dla słuchaczy, że chcemy oderwać się od jakichkolwiek muzycznych etykietek... Ta "fruwająca ryba", bez wątpienia "naznaczyła" całą moją dalszą działalność muzyczną, w tym filozofię uprawiania sztuki w zespole VOO VOO. Przede wszystkim, z Osjanem to ja po raz pierwszy wyjechałem na tourne po Europie. Nie było to oczywiście granie "towarzyszące", w restauracjach... Były to przeróżne koncerty, od granych w komunach hipisowskich, a na nobliwych festiwalach kończąc. Graliśmy w Amsterdamie, w Salonikach, w Paryżu itd. Graliśmy z wybitnymi instrumentalistami z różnych stron świata, ze sceny jazzowej, free jazzowej, etnicznej. Uczyliśmy się dopiero tego świata, także w sensie stricte muzycznym. Trzeba sobie zdawać sprawę, że dziś żyjemy w zupełnie innym kraju. Wtedy, a był to koniec lat 70., wyjazd do Europy był dla mnie, otwarciem na świat oczu zakompleksionego faceta z prowincji... I właśnie te wyjazdy stopniowo powodowały, że przestałem siebie traktować jako człowieka niższej kategorii. Ponieważ Osjan był i jest orkiestrą w pełni niezależną, no i która gra jak żadna inna na świecie... Nic nie wartościując - to właśnie staram się utrzymywać we wszystkim co i dziś robię. Takie niezależne myślenie o muzyce, również w kategoriach powiedzmy wielokulturowych zostało mi do dzisiaj. Ja się nie ścigam np. z zespołem De Mono - niczego nie ujmując De Mono... Mnie interesują po prostu pewne zagadnienia muzyczne. Uczenie się nich. Uprawianie muzyki traktuje jako pokonywanie kolejnych przeszkód i otwieranie wciąż nowych rozdziałów.

Rozdział VOO VOO otwarto w połowie roku 1985. Zespół powstał w Warszawie z inicjatywy Wojciecha (WW) Waglewskiego (ur. 21.04.1953 w Nowym Sączu) - kompozytora, wybitnego gitarzysty i wtedy już... autora tekstów i wokalisty. Od pierwszego rozdziału WW będzie dostarczycielem - tak w warstwie kompozycji jak słowa - tzw. "repertuaru grupy" (bo po prostu swoich intymnych pamiętników). Pierwszy VOO VOO skład, oprócz lidera, tworzyli: Andrzej Nowicki (gitara basowa), Wojciech Morawski (perkusja), Milo Kurtis (instr. perc.). W roku założenia, z Markiem Czapelskim (perkusja) zamiast Morawskiego, VOO VOO zadebiutowało na Festiwalu Muzyków Rockowych w Jarocinie. Rok później zaprezentowało pierwszą płytę nazwaną po prostu "Voo Voo" - w całości autorską, szczerą artystyczną manifestację Waglewskiego. W jej nagraniu udział też wzięli: Andrzej Nowicki (gitara basowa), Milo Kurtis (inst. perc.), Marek Czapelski (perkusja), Wojciech Morawski (bębny), Sarandis Juvendis (bębny).

Istnieje jakaś "pierwsza myśl", jakieś "pierwsze poczucie sensu". Przeczucie, intuicja. Coś bardzo trudnego do nazwania. I istnieje rezultat. Wszystko to, w relacji, wspominaniu, opisie wyglądać może dość pretensjonalnie. A jednak "OVO COŚ" - tak nieracjonalne, przydarza się wciąż ludziom, i nie dotyczy przecież tylko muzyki...

Płyta "Voo Voo" jest w historii polskiej muzyki dziełem wyjątkowym. Bardzo tajemniczym... Dotyka trudnych do nazwania, nieracjonalnych związków między ludźmi. Nie bójmy się tego słowa - to po prostu "płyta z duszą..." Wypełnia ją cykl utworów, (przecież piosenek, choć bez prostego w nich podziału: zwrotka / refren / zwrotka) nazwanych "Fazy" i "Wizyty", opowiadających najczęściej o naglącej potrzebie spotkania z drugim człowiekiem (ze światem) i nieuchronności "znikania" (z tego świata...) "Nie będę mówił do siebie na ulicy" ("Faza IV"), albo "Co się stało z moim cieniem" ("Wizyta III") to tematy opowieści bodaj najbardziej rozpoznawalne z tej płyty. Plus proste, piękne i poruszające - dla wielu "fanów" (nieładnie mówiąc "fanów") zwyczajnie "zaraźliwe" - "F 1 - Otwórz mi".
Co ciekawe, nawet te, najbardziej magiczne, metafizyczne opowiadania Waglewskiego nie jawią się tu jako "udziwnione". Jest w nich dużo miejsca na interpretacje, ale jest w nich oszczędność i prostota. Naiwność? Ale w dobrym rozumieniu tego słowa... Muzycznie - choć słychać gdzieniegdzie fascynacje King Crimson z lat 80., "całotonową gitarową skalą" Adriana Belew - to jednak przede wszystkim konsekwencja wszystkich dotychczasowych muzycznych przygód WW, zwłaszcza spotkań - eksperymentów z Osjanem i Hołdysem. To nie tylko czegoś zapowiedź, ale pierwszy bardzo mocny, materialny dowód oryginalnego, nowego stylu zwanego po prostu VOO VOO.

"Późno już i wieje zimny wiatr
może znów zapukam cicho tak
A jeśli to będą twoje drzwi
-To otwórz mi

Posiedzę chwilę gdzieś znajdę ciepły kąt
ogrzeje dłonie i zaraz wyjdę stąd
A jeśli herbatę będziesz pił
-To daj mi łyk

A potem wyjdę, zatrzasnę cicho drzwi
i chociaż zniknę nie zostawiając nic
To od tej pory będę już
-W tobie żył"

("Voo Voo" - "F - 1 - Otwórz mi")


3) FAZA 2 (I CO DWIE NOGI MIEWA...)
Po "wielkim otwarciu" z VOO VOO szybko odeszli Nowicki, Czapelski i Kurtis. Nowy skład uformował się na wiosnę roku 1986. Odtąd ważnymi filarami VOO VOO stali się: Jan Pospieszalski (ur. 29.01.1955; gitara basowa, kontrabas; niegdyś Czerwone Gitary, Marek i Wacek), Mateusz -Mateo- Pospieszalski (ur. 6.10.1965; m.in.: sax., flety proste, instr. klawiszowe, akordeon; wywodzący się z jazz-awangardowego zespołu Tie Break) oraz Andrzej Ryszka (ur. 2.02.1959; perkusja, zespoły: Tie Break, Young Power).
W maju tamtego roku, zupełnie nowe VOO VOO, wystąpiło w warszawskim klubie Remont. Zapis tego wydarzenia ukazał się na płycie "Koncert" (1987). Część koncertu wypełniają nowe interpretacje "Faz" i "Wizyt", część to utwory premierowe - bardzo ważne dla nowego oblicza zespołu (pisane przez Wojtka Waglewskiego już z myślą o nowym składzie) - "Flota Zjednoczonych Sił" i "Sprężyć krok".
W nagraniach VOO VOO z tego okresu wyraźnie już słychać "ważność instrumentalnego, improwizowanego sola" (zwłaszcza poruszającego saksofonu Mateusza Pospieszalskiego). I jeszcze coś - płyta "Koncert" rejestruje ledwie namiastkę niecodziennej atmosfery na koncercie zespołu - "magii", "jedynego, niepowtarzalnego rytuału wspólnego spotkania" - czegoś, co stanie się cennym wyróżnikiem VOO VOO, a w kolejnych, niedalekich latach doprowadzi i publiczność do naturalnego współuczestnictwa w tej muzyce, w każdym wręcz koncercie. Bo każdy stanie się niepowtarzalnym wydarzeniem. Każdy grany tak, jakby był to koncert ostatni...
Ciekawostką płyty jest fakt, że projektantem jej strony graficznej jest Jurek Owsiak.

"Od życia bez łez do łez nad życiem swoim
Przepłynę zanim zdążę rozejrzeć się
Jedno bez drugiego topimy się co noc
W pościeli oceanie, powodzi łez
Buduję Wielką Flotę Zjednoczonych Sił
By razem zwalczyć niebezpieczny Styksu wir"

("Koncert" - "Flota")

W tym samym roku - 1987 - ukazała się druga, tym razem studyjna, płyta nowego VOO VOO, zatytułowana "Sno-powiązałka" (nagrywana z końcem roku 1986). Album ten stanowi kontrast w stosunku do poprzednich upodobań Wojtka Waglewskiego (zwłaszcza w warstwie kompozycji i aranżu, potem dopiero słowa). To płyta o łagodnym charakterze. Pełna rytmicznych subtelności i pastelowych odcieni - przestrzeni. Sennego spokoju, choć wieńczy ją "mocne przebudzenie" - okrzyk: "Ja żyję!" Prywatna kontemplacja... Kolejne przedsięwzięcie artystyczne wysokiej próby. "Sno-powiązałka" to zwarta opowieść (tzw. concept album), ale wiele jej fragmentów (takich jak: "Esencja", czy "Niewidzialny" - notabene kolejnych opowieści "o samotnym znikaniu") żyło i samoistnie, i stało się wizytówkami już bardzo ukształtowanego "prawdziwego VOO VOO".

"Pomachamy skrzydełkami i wio!
Myślę, że zabierze jeszcze się ktoś
Umrzesz ty, umrę ja i tylko wierzycieli tłum
Wpisze nas na listę strat" (...)

("Sno-powiązałka" - "Esencja")

W roku 1987 VOO VOO koncertowało na Festiwalu w Jarocinie oraz często za granicą m. in.: w ZSRR, Niemczech (w Berlinie na festiwalu obok m.in. Jamesa Browna!), Holandii i Szwecji. W grudniu tegoż roku weszło do studia, by zrealizować nowy materiał nazwany "Zespół gitar elektrycznych". To zdecydowany zwrot w stronę ostrzejszego, gitarowego grania. Rockowego i spontanicznego. W tej sesji - wyjątkowo nie wziął udziału Mateusz Pospieszalski (nieobecny usprawiedliwiony). Płytę otwiera mocne "No co to ma być". Po nim następują piosenki równie wyraziste i skondensowane m.in.: "Dzwon i młot", "Co robią moje nogi", "Zwaliło mnie z nóg" (z wielkim poetyckim tekstem WW) oraz "Nim stanie się tak jak gdyby nigdy nic" - jeden z największych utworów w całym dorobku grupy. Przez samo VOO VOO, do dziś zagrany chyba w 149 koncertowych wersjach...

"Myślę sobie że
Ta zima kiedyś musi minąć
Zazieleni się
Urośnie kilka drzew
Niedojedzony chleb
W ustach zdąży się rozpłynąć
A niedopity rum
Rozgrzeje jeszcze krew" (...)

("Nim stanie się tak jak gdyby nigdy nic")

Płyta "Zespół gitar elektrycznych" ukazała się dopiero w roku 1991, z przyczyn niezależnych od zespołu (i jego gitar...). Przez wszystkie te lata, z całym materiałem, można było się jednak zapoznać nasłuchując cyklicznych audycji Jana Tomczaka w Rozgłośni Harcerskiej (wiernego admiratora dokonań WW). Do tego też roku VOO VOO zdążyło nagrać trzy, kompletnie odmienne stylistycznie i brzmieniowo płyty: "Małe Wu Wu", "Z środy na czwartek", "Muzyka do filmu Seszele".
"Małe Wu Wu" szybko stało się wielkim przebojem, kto wie, czy nie największym komercyjnym przebojem grupy w całej historii? Na płycie, w sposób zupełnie nowatorski, przedstawiono piosenki dla dzieci w wykonaniu dzieci z towarzyszeniem VOO VOO. Na czym polega to nowatorstwo? Ano na tym, że "dzieci potraktowano tu najzupełniej poważnie", dając im do wyśpiewania w pełni rockowe piosenki (niekiedy zawierające w sobie elementy rapu (!) i muzyki folkowej różnych kultur - zwłaszcza afrykańskiej i azjatyckiej). Zespół wzmocniony został o Bułgarkę Fiolkę Najdenowicz (wokalizy) i Józefa Gawrycha (instr. klawiszowe). A wśród śpiewających dzieci znaleźli się m.in.: Karolina Poznakowska, Marysia Stokłosa i Kuba Sojka. Wszystko zostało zarejestrowane podczas ferii zimowych w roku 1988. Autorem słów piosenek jest Jerzy Bielunas - reżyser teatralny od tego czasu często i udanie współpracujący z VOO VOO i z całą rodziną Pospieszalskich. Na "Małym Wu Wu", prócz melodii autorstwa Wojtka Waglewskiego pojawiły się debiuty kompozytorskie wszystkich pozostałych członków grupy.
"Indianie na tapczanie" (muz. Wojtka) , "Słonie na balkonie" (muz. Janka Pospieszalskiego) , "Tenao"(muz. Mateusza Pospieszalskiego), "Czemu rock jest taki długi" (muz. Andrzeja Ryszki), czy wreszcie tytułowe - wyrapowane - "Małe Wu Wu" (muz. Wojtka) to przygody, które dla znacznej ilości słuchaczy (niekiedy nawet nie za bardzo zorientowanej w tzw. "głównym nurcie VOO VOO") wciąż naturalnie są powiązane z czułym uśmiechem. Wspominaniem czegoś, co przed "Małym Wu Wu" nigdy się nie przydarzyło w "infantylnym świecie piosenek dla dzieci"...

"Małe Wu Wu w krainie snów
Przeróżne śni wyprawy,
W księżyca nów rusza na łów,
Gdy śpi na boku prawym" (...)

("Małe Wu Wu" - "Małe Wu Wu"; sł. Jerzy Bielunas)

W roku 1988, na jesieni, zespół nagrał kolejną płytę - "Z środy na czwartek" - swoistą odpowiedź na "Zespół gitar elektrycznych". Pierwsza jej część - "środa" - zawiera Wojtkowe piosenki gdzieś jeszcze zarażone samotnym smutkiem pierwszej płyty - "Pierwszej Opowieści" ("Opowieść o Ginie 1" "Opowieść o Ginie 2", "Znowu mi się udało"). Druga - "czwartek" - znów przynosi spore zaskoczenie, czyli kompozycje wręcz taneczne. Pogodne i melodyjne. Choć osadzone w rocku, to z elementami melodyki różnych kontynentów (reggae "Do nieprzyjaciół", "Diabeł z nudów śpi" z zaśpiewami balijskimi). Wszystko wieńczy "Sfora zmor" - jedna z ulubionych piosenek Wojtka, zawierająca, jak powiada, "elementy melodyki, której nigdzie na świecie nie ma - trochę nowosądeckiej"... W warstwie tekstów czuć już zmianę. Mianowicie, więcej niż dotychczas podpatrywania i opisywania przez WW "tej przyjemniejszej z życia stron"... W zasadzie od tego albumu, tego czasu właśnie, "Budowanie Floty" będzie się już odbywać bardziej z akcentem na "czwartek" niż na "środę"...

W roku 1988 zespół dużo koncertował po Europie. W Danii i Holandii płyty "Małego Wu Wu" oraz "Z środy na czwartek" zebrały olbrzymie ilości pozytywnych opinii. W tym też roku Waglewski został uhonorowany Nagrodą Artystyczną Młodych im. Stanisława Wyspiańskiego.
Nowy Rok - 1989 - VOO VOO powitało na koncercie "Letnia Zadyma W Środku Zimy" organizowanym przez "Towarzystwo Przyjaciół Chińskich Ręczników" Jurka Owsiaka. Wielogodzinne wydarzenie odbyło się w styczniu 1989 roku w warszawskim klubie Stodoła. Tego dnia, obok poszumu hasła "Uwolnić Słonia" i już "bardzo Jurkowej pomarańczowo-żółtej dmuchawy do robienia dobrego nastroju" zaprezentowali się oprócz VOO VOO m.in.: T.Love, Sztywny Pal Azji, Tomek Lipiński. Podczas koncertu - wymyślonego przez Owsiaka jako wielka prywatka - VOO VOO zagrało z niebywałą lekkością i finezją klasyki rocka takie jak: "You Really Got Me", "Wild Thing", "Love Is All Around" i "Riders Of The Storm". Dwupłytowy album, zapis "całej Zadymy", wydano w tym samym roku. Set VOO VOO wypełnia "25 procent powierzchni tegoż zapisu".

Wkrótce hasło "Uwolnić Słonia" zostanie naturalnie wyparte przez inną, znacznie poważniejszą, ogólnokrajową Owsiakową Inicjatywę. Łączącą, już od swych narodzin, wzruszenie z zabawą. Z muzyką. W "tej podróży" VOO VOO stanie się Jurka powiernikiem najstarszym, wytrwałym i najbardziej znaczącym...

Inny ważny koncert w roku 1989 VOO VOO dało w katowickim Spodku, w ramach 10 Urodzin grupy Dżem.
W październiku tegoż roku (między 21 a 24) zespół nagrał muzykę autorstwa Waglewskiego do filmu Bogusława Lindy (debiut reżyserki) "Seszele". Muzyków wsparła tu znów wokalnie Fiolka Najdenowicz. Na wydanej ścieżce dźwiękowej, gdzie podstawą jest muzyka instrumentalna przywodząca na myśl poszukiwania Osjana, słychać też niekiedy głos Bogusława Lindy (recytacje wiersza Cezarego Harasimowicza i Lindy). "Seszele" potwierdzają - już wtedy - regułę, że po zespole VOO VOO wciąż powinno się spodziewać czegoś... zaskakującego... Z zupełnie nowych światów... Ta płyta to jedno z najbardziej undergroundowych dokonań grupy. Szorstka i pulsująca, mocno perkusyjna. Kończy ją jednak jeden z najpiękniejszych gitarowych tematów jakie kiedykolwiek popełnił Waglewski - "Zielone liście palm błękitne fale". Wokalnie, na płycie debiutuje Mateusz. (utwór "Gruby i chudy"). To jednak jeszcze tylko skromna i nieco zarażona Tomem Waitsem zapowiedź tego, co niebawem będzie z siebie jak najbardziej "bardzo po swojemu" wydobywał... Po latach, ukształtowane Mateuszowe zaśpiewy, pod względem ekspresji, najszybciej przywołają na myśl "niekończące się, pełne zapomnienia" pieśni mistrza qawwali -Pakistańczyka Nusrata Fateh Ali Khana. Jednak na te zaśpiewy złożą się elementy słowno-muzyczne znacznie bardziej wielokulturowe. I afrykańskie. I żydowskie. I słowiańskie. I dalekowschodnie.

"Tu wszystko jest na niby
Na niby
Na niby
Tam - zielone liście palm
Trzeba tylko wierzyć i chcieć
a wszystko się spełni" (...)
("Seszele" - "Seszele na niby"; sł. Cezary Harasimowicz, Bogusław Linda)


4)FLOTA
W dekadę lat 90. VOO VOO weszło z nowym perkusistą. W połowie roku 1990 został nim Piotr "Stopa" Żyżelewicz (ur. 31.03.1965; wywodzący się z legendarnych zespołów muzyki niezależnej - punkowej Armii i reggae'owego Izraela). "Stopa" bardzo szybko wmiksował się w VOO VOO, i w tym samym roku zadebiutował nawet jako kompozytor w drugiej odsłonie "Małego Wu Wu", znów napisanej przez Jerzego Bielunasa. W warstwie muzycznej, tym razem dzieciaki i Wu Wu "jeszcze bardziej podróżują tu po świecie"... "Stopa" jest autorem otwierających album rockowych "Podróży po podwórzu". Potem gościmy m.in. i w Hiszpanii ("Byki z gramatyki"- muz. Wojtka), i w Chinach ("Chiński murek" - muz. Mateusza), i w Armenii ("Bajka o złotym baranie"- muz. Wojtka), i w Irlandii ("Ballada w kratkę"- muz. Wojtka), i - jak pokazuje ładny i pomysłowy finał - na "polskich Wyspach Bożego Narodzenia" (muz. Wojtka). Wprawdzie drugie "Małe..." nie powtórzyło sukcesu frekwencyjnego z poprzedniej swojej przygody, ale Wojtek Waglewski często powtarza, że z wielu pomysłów na tej płycie jest bardziej dumny niż na "małej płycie pierwszej".

W grudniu 1990 Waglewski poszedł już za to kompletnie nowym tropem... Nagrał pierwszy solowy album "Gra-żonie" - dedykowany żonie Grażynie... W sesji wzięli też udział: Edyta Bartosiewicz (wokale i 1 tekst; dopiero zaczynająca karierę) oraz Piotr "Stopa" Żyżelewicz (dopiero zaczynający wspólną przygodę z VOO VOO). Na gitarach (w tym gitarze basowej), instr. klawiszowych i perkusji gra tu najczęściej sam WW!
To z kilku powodów zaskakująca płyta. Literacko - w całości jest o uczuciach ("prezent dla żony"). Muzycznie - bardziej komunikatywna od tego, co do tej pory działo się na wydawnictwach VOO VOO.
"Metafizyka życia małżeńskiego jest faktem oczywistym, nadającym żywotowi ludzkiemu blask cudu" - napisał w notce do płyty Wojtek. I zarejestrował swoje, nie tak jednak wcale oczywiste, piosenki o miłości. WW pytany czasem przez przedstawicieli "kolorowej prasy" o rodzinę, żonę, uczucia nieodmiennie odpowiada, że co w tej materii ma do powiedzenia zawarł właśnie na tej płycie...
Rzecz jest prosta formalnie, z dużą ilością gitarowego grania (często w skali bluesowej). Rozwija się tu wszystko pomału... Od "wieczorowego stonowania" (zdumiewająco bardzo samotne "To nic złego", proste, delikatne "Mogło być"), poprzez prześmiewczą "Strategię śrubokręta", mocny Hendrixowski "Wannolot", aż do "porannego zatrzymania", spokoju - "O chlebie i winie".

"Jest piąta rano - noc boryka się z dniem
Nasze dusze rozbrykane niełatwo znajdą sen (...)

To godzina, w której rośnie trawa
A myśli się starzeją
A twoje oczy koloru kawy
Nawet w tej chwili nie dorośleją..."

("Gra-żonie" - "O winie i chlebie")

W maju 1991 już całe VOO VOO (dosłownie) skomponowało muzyki - barwne tematy muzyczne - do przedstawienia "Popioły" lubelskiego teatru Scena Ruchu, założonego i prowadzonego przez mima i reżysera Mirosława Olszówkę (ur. 22.04.1960). "Popioły" to obraz pantomimiczny inspirowany malarstwem Edvarda Muncha w reż. Olszówki.
Płyta z tą muzyką, nazwana "Mimozaika", jest zapisem wielkiego potencjału (kompozytorskiego i wykonawczego) całego zespołu. Otwierają ją delikatne kompozycje Waglewskiego: "Może i tak" i "Cała ta kraina". Potem do głosu dochodzi bardzo już rozpoznawalny Mateusz. Kompozycja "Wotulinie" jego autorstwa urzeka pięknem, prostymi a nieoczywistymi pomysłami rodem z dzieł Gruzińskiego mistrza Djivana Gasparyana, czy naszego narodowego mistrza - Henryka Mikołaja Góreckiego. Pośród tematów tu zgromadzonych na pierwsze wymienienie zasługują jeszcze: "W apsydzie" Janka Pospieszalskiego (bardzo przestrzenne, melodyjne, z subtelnym wokalem Anji Orthodox; może trochę w stylu Pata Metheny'ego?) oraz "Cień ptaka" autorstwa Waglewskiego - melodia, która w tym samym jeszcze roku stanie się bardzo, bardzo znana... Instrumentarium zespołu zostało tu poszerzone o m.in.: obój i sitar, na których gra Mateusz. Do dziś, spektakl "Popioły", z muzyką VOO VOO ("zawsze tylko na żywo") prezentowany był wielokrotnie na prestiżowych festiwalach - krajowych i międzynarodowych.

Jak pokazał czas, spotkanie ze Sceną Ruchu stało się jedną z najważniejszych "Faz Zbudowania Wielkiej Floty". Mirek Olszówka trzy lata później został managerem grupy, pomysłodawcą i producentem wszystkich - po dziś dzień - spektakularnych wydarzeń koncertowych i wydawniczych sygnowanych marką VOO VOO...
Trzeba w tym miejscu odnotować wysiłki dotychczasowych managerów grupy (początkowo rolę tę pełnił Janek Pospieszalski, następnie - Jerzy Andrzej Byk i Katarzyna Bodurkiewicz). Koniecznie jednak trzeba podkreślić, iż dopiero z pojawieniem się Olszówki oraz "Jego Ludzi" VOO VOO nabrało absolutnie "drugiego życia" - prawdziwie w jedności... Wśród "Tych Ludzi" znaleźli się: Jarosław Koziara - oprawa plastyczna, grafiki, scenografie; Dariusz "Filek" Filozof - kreacje świetlne; Michał Wójcik; (dziś wielka gwiazda kabaretu Ani Mru Mru, a przez kilka lat aktor Sceny Ruchu, również obsługa sceny) Piotr "Szaman" Dyśko - obsługa sceny; Andrzej "Mancio" Mazurek - obecnie obsługa sceny.

Jeszcze chwilę przed "nabraniem drugiego życia", latem'91 VOO VOO zagrało wspólny, bardzo ważny koncert z Lechem Janerką na Festiwalu w Jarocinie (którego "Konstytucje" włączyło właśnie wtedy do swojego podstawowego koncertowego repertuaru). A w listopadzie' 91 nagrało kolejną płytę instrumentalną -"Zaćmienie piątego Słońca" do filmu dokumentalnego Krzysztofa Bukowskiego pod tym samym tytułem. Film jest opowieścią o jednym dniu współczesnego Meksyku - dniu całkowitego zaćmienia słońca. Płyta przynosi stonowaną muzykę, w całości autorstwa Waglewskiego, inspirowaną kulturą latynoską. Raz - przepełnioną smutkiem, jakimś wyczekiwaniem... (np. "Malinche", "Nie czyniąc szumu" ). Raz to - pogodą i nadzieją (np. "Bazar", "I co dwie nogi miewa"). Nie przypadkiem jednak Mateusz Pospieszalski w opisie płyty wymieniony został na pierwszym miejscu... Mateusz gra tu dużo (i ujmująco pięknie) na przeróżnych dęciakach (sax.: sopranowym, altowym, klarnecie basowym).
W tym samy czasie (listopad 1991) VOO VOO uczestniczyło w nagraniu płyty "Kolędy Pospieszalskich" (wydanie - 1993). To ze wszech miar pozycja wyjątkowa. Coś pierwszego - autentycznego, wzruszającego i wielce oryginalnego... Tu nie ma znaków zapytania. Po prostu słychać dlaczego cała rodzina Pospieszalskich [Mateusz, Marcin (wybitny basista, kompozytor i aranżer, współtworzący m.in. zespół Tie Break), Janek, Karol, z żonami, dziećmi i... VOO VOO] śpiewa najpiękniejsze polskie kolędy... To kolędy opracowane z wielkim wyczuciem tradycji, choć przecież we współczesnych, żywych aranżacjach. Słychać w nich wykształcenie braci Pospieszalskich oraz rockowy i jazzowy warsztat muzyczny nabyty w najlepszym towarzystwie, a także fascynacje folklorem: rodzimym, szerzej - europejskim, latynoamerykańskim, afrykańskim i żydowskim. Takie właśnie "kolędy na cały rok" Pospieszalscy (wraz z rodziną Steczkowskich, ale już bez Waglewskiego) nagrali raz jeszcze w roku 2003. (Wydawnictwo nazwano "Kolędy Pospieszalskich. Najcieplejsze Święta").

Z końcem 1991 Waglewski pisze "Karnawał" - z pewnością jedną z najczęściej
odtwarzanych swych piosenek w mediach, zwłaszcza w pierwszych dniach Nowego Roku. Hymn Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Hasło "WOŚP" pojawiło się w grudniu 1991 roku, kiedy to Jurek Owsiak prowadził swój cykliczny program telewizyjny. Prócz prezentowania muzyki prosił w nim wszystkich młodych odbiorców, aby pomagali organizować koncerty, z których dochód byłby przeznaczony dla Oddziału Kardiochirurgii Dziecięcej w Centrum Zdrowia Dziecka. Ruszyły koncerty... Po roku, 3 stycznia 1993 odbył się pierwszy telewizyjny Finał tej akcji. To znaczy tysiące wolontariuszy w całej Polsce, przez jeden tylko dzień zbierało pieniądze, a drugi program Telewizji Polskiej relacjonował to wydarzenie. Pierwsza zbiórka poświęcona była kardiochirurgii dziecięcej. Po tym fakcie, w marcu 1993 roku została zarejestrowana Fundacja Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, która jest koordynatorem corocznych, odbywających się zawsze w pierwszych dniach Nowego Roku takich kwest - Finałów i stawia sobie za cel zakup sprzętu medycznego dla ratowania życia dzieci.

"Muzyka jest nierozerwalnym elementem naszego grania w WOŚP" - napisał niegdyś w notce do jednego z Orkiestrowych wydawnictw Jurek Owsiak. "Pierwsza muzyka, która przebiegła obok nas to Wojtek Waglewski, zespół VOO VOO i utwór "Karnawał" - zagrany dziarsko, z bardzo poetycznym i filozoficznym tekstem, natychmiast stał się czymś w rodzaju hymnu Wielkiej Orkiestry. Później przeżywałem chwile grozy, kiedy różni wielcy i uznani artyści podsyłali nam swoje teksty i melodyjki, w których aż "dymiło się" od smutku i cierpienia dzieci. Goniłem ich grzecznie, ale bezwzględnie . Orkiestra stworzyła swoją muzykę i klimaty. Stworzyła mnóstwo radosnych dźwięków - bo taka jest filozofia naszego działania. Czynienie rzeczy dobrych przez radość, miłość i zabawę".

Nic dodać, nic ująć...

"Myślę o nas, a dusza ma bredzi
Niczego nie można się od niej dowiedzieć
By dialog był pełny potrzeba dusz dwu
A życia bacik nie daje nam tchu" (...)

("Karnawał" - hymn WOŚP)

Gdzieś może "zarażone Karnawałem", w połowie roku 1992, VOO VOO po raz drugi komponowało dla teatru Scena Ruchu, tym razem tematy muzyczne do pantomimy komicznej pt. "Kalejdoskop". Reżyseria - Mirosław Olszówka. Choreografia - Małgorzata Mazurkiewicz. Materiał opublikowano jednak dopiero w roku 1999, w tytule nic nie zmieniając. "Kalejdoskop" to pogodne, trochę cyrkowe muzyki (znów nie tylko autorstwa Wojtka) i znacznie bardziej surowe brzmienia od "Mimozaiki".
Tematem spinającym całość jest zwiewna, akordeonowa kompozycja Mateusza Pospieszalskiego - "Żółty".
Na przełomie listopada i grudnia 1992, VOO VOO nagrało płytę "Łobi Jabi", w kilku momentach z towarzyszeniem kwartetu smyczkowego (w składzie: Sławomir Talacha, Marta Trybuła, Dariusz Smoliński, Dorota Smolińska). Aranżacje smyczków są dziełem Mateusza, podobnie jak i utwór tytułowy. Na tym wydawnictwie "Łobi Jabi" pojawia się w kilku krańcowo odmiennych wersjach. Jako zwieńczenie, nagranej fantastycznie jeszcze raz "Floty Zjednoczonych Sił", jako "Łobi Jabi" - autonomiczne, tęskne, wzruszające z towarzyszeniem tylko kwartetu smyczkowego, w zespołowej wersji "tylko wokalnej" oraz w wersji "czad-koncertowej"...
Pośród Wojtkowych piosenek zamieszczonych na krążku na podkreślenie zasługują też w pierwszym rzędzie: zgrabny i esencjonalny "Front torowania przejść", melodyjne "Gusła" (z domieszką sitaru) i balladowe "Mydło, powiodło" (z delikatnymi, bardzo ładnymi "smykami").
W następnym roku muzycy dużo koncertowali. Wiosną zarejestrowano koncert, tym razem w pełni akustyczny, w studio Radia Łódź. (rzecz nazwano "Koncert w Łodzi").
W roku 1993 Radio Łódź wespół z Telewizją Polską S.A. zainicjowało bowiem cykl comiesięcznych "koncertów bez prądu". TVP bezpośrednio wydarzenia transmitowała. W tej konwencji, ciekawie, niekiedy bardzo zaskakująco zaprezentowała się w pierwszych odsłonach "nasza klasa mistrzowska". Inicjował wszystko Grzegorz Ciechowski. Druga odsłona dotyczyła VOO VOO, które zjednoczyło siły z kwartetem smyczkowym (w składzie: Tomek Gołębiewski, Marek Stuczyński, Mirek Pejski, Jola Bracha) oraz Radkiem Nowakowskim (instr. perc.; Osjan). Koncert otwiera "Łobi Jabi" (w znanej, a jednak zaskakującej, podszytej potęgą smutku, wersji). Potem płynnie przechodzimy w "Wizytę III", by po niej pozostać aż do końca w ciepłych, radosnych nastrojach (podbitych szalonymi Mateuszowymi zaśpiewami). W roztańczeniu (m.in.: "Konstytucje", "Karnawał", "Żółty").
W roku 1993 zespół wziął udział w wielkiej, ogólnokrajowej trasie WOŚP (w towarzystwie zespołów: Ira, Proletaryat, Kobranocka i Zdrowa Woda), Rock&rollowych Antylach we Wrocławiu i katowickich Odjazdach.

"Łobi jabi je
Łobi jabi je je
Łobi jabi je
Łobi jabi je je
Lobi jo bija bijo bije
Tonight" (...)

("Łobi Jabi" - "Łobi Jabi"; sł. Mateusz Pospieszalski)

O tym, że Mateo jest pełen muzyki i fantastycznych, barwnych pomysłów dowodzą sesje z wiosny i jesieni 1993, kiedy to zespół VOO VOO wraz z zespołem Tie Break nagrywał muzyki do filmów "Balanga" w reż. Łukasza Wylężałka oraz "Gorący czwartek" w reż. Michała Rosy. Mateo jest kompozytorem obu muzyk, które zostały wspólnie wydane w roku 1995 pod szyldem "Matika. Muzyka filmowa". Tematy do "Balangi" wykonuje VOO VOO, często z towarzyszeniem kwartetu smyczkowego znanego z płyty "Łobi Jabi". Saksofony, czasem flety, gdzieś najbliższe pod względem intonacji "Sno-powiązałce" pełnią tu rolę przewodnią. Kompozycje z "Gorącego czwartku" (znacznie bardziej pogodne i swingujące, zabarwione "muzyką świata" - zwłaszcza Afryki i Ameryki Płd.) grają, prócz Mateusza i WW, m.in.: Marcin Pospieszalski (gitara basowa), Antoni "Ziut" Gralak (trąbka), Janusz Yanina Iwański (gitary), Kuba Majerczyk (perkusja) a także kwartet smyczkowy (w składzie: Michał Sinelnikow, Leonid Dworkin, Jurij Iwanow, Siergiej Rysanow). Do tego wszystkiego, w oryginalnym Mateuszowym języku "który właśnie się kształtował" - śpiewają (ba - i genialnie swingują!) kilkuletnie wtedy dzieci - Gralaka, Iwańskiego i Pospieszalskich. Prześliczna kompozycja "Ena Ye", czy skoczna "Idy Sadi" to tylko przykładowe niesamowite zapisy twórczych możliwości Mateusza. Muzyka do "Gorącego czwartku" została nagrodzona na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w roku 1994.
W tym właśnie roku, w czerwcu, VOO VOO koncertowało w Lublinie na Rynku Starego Miasta. Na tym koncercie debiutuje Darek "Filek" Filozof - realizator i pomysłodawca oprawy świetlnej VOO VOO. Jest to również pierwszy koncert wymyślony i organizowany już przez Mirka Olszówkę, który w tym czasie został managerem grupy.

To był początek lat 90. Wybrałem się do klubu Grażyna w Lublinie, żeby posłuchać zespołu, o którym ktoś mi powiedział, że jest dobry. Już po pierwszym utworze szczęka mi opadła. Z jaką swobodą oni grali... Czuło się, że ci muzycy mogą zagrać wszystko i to na najwyższym poziomie. Zapragnąłem mieć ich muzykę w naszych spektaklach. Poszedłem za kulisy i nieśmiało zwróciłem się do Waglewskiego: Panie Wojtku, czy zechciałby Pan skomponować coś dla teatru Scena Ruchu? Waglewski najpierw mi kazał mówić po imieniu, a potem wyraził chęć obejrzenia nas na scenie. Stwierdził, że jeśli spektakl przypadnie mu do gustu, napisze do niego muzykę. Wspólnie z Małgosią Mazurkiewicz, moją żoną, zagraliśmy "Popioły". Dwa tygodnie później otrzymaliśmy od zespołu taśmę z gotową muzyką. Gdy, kilka lat potem, dostałem od zespołu propozycję prowadzenia jego interesów, pomyślałem sobie - czym się różni sprzedawanie spektakli od sprzedawania koncertów?
Po kilku dniach namysłu powiedziałem - TAK - wspomina Olszówka.

Podczas lubelskiego koncertu w roku 1994 VOO VOO grało w towarzystwie m.in.: zespołu góralskiego "Palinka" Joszki Brody i aktorów teatru Scena Ruchu.
We wrześniu'94 zostaje nagrana jedna z tych kilku / kilkunastu? przełomowych płyt w historii VOO VOO - "Zapłacono". Za którą, jak czasem WW wraca pamięcią, rzeczywiście zapłacono...
To bardzo różnorodna stylistycznie płyta. Z jednej strony - dość młodzieńcza, wręcz surowa brzmieniowo. A z drugiej - wyrafinowana. Pełna ciekawych pomysłów z "różnych światów". Na "Zapłacono" pojawili się gościnnie: Senegalczyk Mamadou Diouf (śpiew; poezje w macierzystym języku; który do roku 2000 będzie na stałe z zespołem współpracował) i góral z Beskidów - Joszko Broda (fujary, fleciki, okaryna, drumla). Znajdziemy tu piosenki najróżniejsze. I balladowe: "Czajnik" [w warstwie słowa (również słowa Mamadou) cudownie "wypełniony miłością" a muzycznie "zabarwiony Afryką" - ze śpiewem Mamadou w roli głównej], "Joszko". I inspirowane rock&rollem ("Posypałka", "Łeboskłon" - zabarwiony Irlandią). I nawiązujące do Milesa Davisa, z okresu elektronicznego ("Na polu dżdży" - gdzie na trąbce gra Mateo!). I nie po raz pierwszy nawiązujące do Hendrixa (fantastyczna gitarowa improwizacja w "Gdy będę miał 65"). Za tę płytę, w roku 1995, Waglewski został uhonorowany nagrodą polskiego przemysłu fonograficznego "Fryderyk" w kategorii "najlepszy kompozytor' 94". Ale nie tylko dzięki muzyce - znów nieszablonowej - "Zapłacono" ma charakter przełomowy dla zespołu. Na niej debiutuje Jarosław Koziara (ur. 30.01.1967) - malarz, grafik, plakacista, performer. Od tych dni nieodmiennie związany z tzw. plastycznym, z miejsca rozpoznawalnym wizerunkiem grupy. Autor wszystkich okładek płyt, loga zespołu i jego koncertowych scenografii.

Zakres uprawianych przeze mnie działań jest dość rozległy i trudny do zdefiniowania. Najogólniej można by to nazwać - sztuką efemeryczną, przenikanie się mediów jest chyba najbardziej charakterystyczną cechą tej działalności. Instalacja staje się częścią performencu, performence zamienia się w happening itd... Pojawiają się tu żywe postaci, ślimaki, ryby, robaki, które stanowią część składową różnych instalacji. Sztuka ta zawiera w sobie wiele elementów organicznych, ready mades, łączonych z tradycyjnym malarstwem, czy rysunkiem. Wyrażają autoironiczną formę odbioru i pojmowania świata tego... Moje działania dla VOO VOO - okładki płyt, scenografie - nie są tylko i wyłącznie ilustracją tekstów czy muzyki. Moje rytmy i ornamenty są kompatybilne ze sztuką Wojtka Waglewskiego - mówi Jarek Koziara.

W lipcu 1995 roku Koziara wymyślił i wykonał pierwszą oryginalną koncertową scenografię dla VOO VOO - w kamieniołomach w Kazimierzu nad Wisłą. Było to 80 gigantycznych totemów wkomponowanych w pejzaż kamieniołomów. Wtedy to zespół, wraz z zaproszonymi gośćmi, hucznie (a nieszablonowo) rozpoczął świętowanie swych X-tych Urodzin.
Koncert "VOO VOO w Kamieniołomach" był wielkim wydarzeniem artystycznym roku (m.in. Nagroda Teleexpressu dla Mirka Olszówki). Kazimierz - "miasto magiczne" - stał się tego dnia miejscem wręcz pielgrzymek młodzieży... Koncert (w pełni darmowy) dla ponad 10 tysięcy ludzi, w pięknej scenerii i starannej scenografii, zorganizowany wielomiesięcznym trudem, rozpoczął się o godzinie 17.00, zakończył o 5.00 nad ranem!
Zagrali zespoły: Orkiestra pod wezwaniem Św. Mikołaja, Homo Twist, Świetliki, John Porter, Palinka, VOO VOO, Kwartet Jorgi, kwartet smyczkowy Arthur Rubinstein Quartet. O piątej nad ranem zakończył wszystko Wojtek Waglewski z Mateuszem Pospieszalskim (oraz Martyną Jakubowicz w chórkach). Wspólnie wykonali piosenkę "O chlebie i winie" / "Piąta rano". Być może tego poranka zrodził się pomysł duetów: Wojtek Waglewski - Mateo Pospieszalski, które ruszą z koncertami jednak dopiero kilka lat później.
W tym samym roku VOO VOO zagrało także na Rock Opolu i katowickich Odjazdach. Wojtek Waglewski wystąpił też na koncercie "List do R. Na 12 Głosów" - hołdzie dla Ryszarda Riedla z udziałem czołowych polskich artystów.
Na jesieni'95 zespół zrealizował płytę "Rapatapa-to-ja" - bardziej przystępną, piosenkową i na pewno bardziej przestrzenną "wersję "Zapłacono""...
Znów pojawia się Mamadou. Ale tym razem debiutuje on także jako kompozytor w zespole. Jego autorstwa jest poruszający i wspaniale, z Coltrane'owską wręcz pasją "wznoszący się" utwór "Mungi Doh"- wielka ozdoba płyty. Mamadou przynosi też ze sobą - udzielając się wokalnie - pogodne afrykańskie nastroje (tytułowe "Rapatapa-to-ja" z muzyką Wojtka, taneczny "Tropikalny list", z własnym słowem i "czarną - radosną muzyką Mateusza").
Do istotnych przystanków na tej płycie należy zaliczyć: "Sprężyć krok" (jeden z najstarszych utworów VOO VOO zagrany raz jeszcze "na nowo"), "księżycowy "Bisz Bosz"" (ze skreczami w wykonaniu DJ Jan Mariana), dynamiczne, rockowe "Nie spać" (w warstwie słowa niezmiennie aktualne ostrzeżenie...) oraz ładną balladę "Z pomieszania win".
W tymże roku Wojciech Waglewski został wyróżniony "Paszportem Polityki" w kategorii "Rock. Pop. Estrada". Kilka lat później WW skomponuje i wraz z całym VOO VOO nagra sygnał promocyjny "Paszportów", m.in. towarzyszący uroczystej gali wręczenia tych nagród.
W roku 1996 zespół ruszył w ogólnopolską trasę koncertową promującą album.
W wakacje, sceną był duży amerykański truck. Na jesieni wszystko przeniosło się do klubów. Wydarzenia łączyły w sobie różne rodzaje sztuk: polską -autentyczną!- muzykę ludową (występy kapel ludowych z różnych regionów Polski), tańce obrzędowe, akcje plastyczne Jarka Koziary (ze szczudlarzami i tancerzami z teatru Scena Ruchu), przedstawienie "Kalejdoskop" oraz koncert VOO VOO z Mamadou.
W roku 1996 zespół wciąż dużo koncertował po Polsce (także na dużych plenerowych imprezach jak Juwenalia w różnych miastach kraju).
Na przełomie września i października zespół współuczestniczył w nagraniu albumu "Najlepsi Śpiewają Voo Voo. Flota Zjednoczonych Sił" - zestawu swoich dotychczas najbardziej znanych piosenek w wykonaniu cenionych wokalistów. WU WU śpiewają tu m.in.: Kasia Nosowska, Kayah, Grzegorz Turnau, Lech Janerka, Kazik, Maciek Maleńczuk i Staszek Soyka.
Płyta była promowana nową, bardzo urokliwą, lekko leniwą wersją "Jak gdyby nigdy nic" w wykonaniu Kasi Nosowskiej. VOO VOO nie byłoby jednak sobą, gdyby nawet w przypadku takiego zestawu - nazwijmy "The Best of" - nie przygotowało dla swych fanów niespodzianki. Całość zamyka "Środa w nocy"- premierowa pieśń Wojtka Waglewskiego, w jego wykonaniu, "bliźniacza siostra "Znowu mi się udało"" - z poruszającym solo saksofonowym Mateo. (Jak niektórzy szybko orzekli: "Po prostu najlepsi śpiewają Voo Voo!) (...)
W kwietniu' 97, w warszawskim klubie Stodoła, odbył się koncert z udziałem wszystkich artystów goszczących na tej płycie. Na nim wystąpili także szczudlarze i tancerze ze Sceny Ruchu, w kostiumach zaprojektowanych przez Koziarę. Był on też autorem oryginalnej scenografii tegoż koncertu. Kilka lat później Jarek Koziara "zamaluje i ozdobi swoimi arnamentami" już absolutnie całą Stodołę.
Od wakacji roku 1997, przez cztery lata pod rząd, VOO VOO występowało na gdańskim "Festiwalu Ludów Północy" organizowanym przez tamtejsze Nadbałtyckie Centrum Kultury. Jak powiada WW, były to spotkania "na zadany temat". Zespół grał bowiem tematy gości - zespołów ludowych z Rosji i Mongolii (co roku innych) - niekiedy tylko delikatnie wplatając w to melodie dobrze znane fanom VOO VOO i niekiedy wplatając w to wszystko głos Mamadou Dioufa. Od czasu tych muzycznych spotykań Mateo włączy do swoich - nieskończenie potężnych i tajemniczych - zaśpiewów także elementy muzyki z dalekich stepów (śpiewu gardłowego).
Dokładnie w tych samych latach zespół bierze też udział w "Inwazji Mocy Radia RMF" - cyklu wielkich wakacyjnych plenerowych koncertów w różnych miastach Polski.
Z tego okresu pochodzi druga solowa (sygnowana tylko własnym nazwiskiem) płyta Wojciecha Waglewskiego. Nagrywano ją w połowie roku 1997. To "Muzyka od środka" - wypełnia ją zbiór kompozycji Waglewskiego do filmu "Kroniki domowe" w reż. Leszka Wosiewicza. Na płycie gra całe VOO VOO plus goście: Antoni "Ziut" Gralak (trąbka) i góral z Podhala - Sebastian Karpiel-Bułeczka (skrzypce, śpiew). I znów... zaskoczenie. Materiał przynosi nuty zwrócone ku polskiemu folklorowi, w tym góralskiemu - pierwszy raz tak czytelne w całej historii poszukiwań Waglewskiego. Być może ta muzyka jest po prostu "podróżą do krainy dzieciństwa WW"? Zaczyna się wszystko od "pastiszu muzyki środka" - piosenki "I cóż że żal". (Pierwszy i jedyny pastisz jaki popełnił WW! Piosenka ta w elektronicznym mixie Grzegorza Ciechowskiego powraca i na końcu płyty) Ale cała płyta jest, jako się rzekło, najpierwej "polska korzennie" i to bez żadnych żartów... (Wzruszająca "Opowieść bolesna" oparta na pieśni religijnej "Święty Mocny", albo zupełnie szorstkie, surowe "Hołubce", albo miniaturka - "Tam w Bernie"). Na płycie są też utwory szerzej czerpiące z dorobku muzyki ludowej jak np. "Trochę skrzypiec" (zainspirowane muzyką żydowską) albo "Rużyłło" (utrzymane w stylu tanga). Za takie poszukiwania, za tę muzykę Waglewski został nagrodzony na Festiwalu Camerimage w roku 1998.

Na przełomie stycznia i lutego' 98 zostaje nagrana nowa płyta nazwana "OOV OOV" - bez Janka Pospieszalskiego, który w owym czasie odszedł z zespołu, od wielu jednak lat przygotowując na swoje miejsce godnego następcę - Karima Martusewicza (ur. 27.11.1972; gitara basowa, kontrabas, piła; do tego czasu współpracującego z grupami funkowo-jazzowymi w Austrii, Niemczech i Włoszech, absolwenta szkoły jazzowej w Grazu).
Na "OOV OOV" Martusewicz jeszcze nie występuje. Na wszystkich gitarach (w tym gitarze basowej) gra tu Wojtek Waglewski. To zresztą "bardzo jego płyta" - tak jakby chciał powiedzieć, że mimo dziesiątek barw jakie przepłynęły w jego muzyce przez wszystkie te lata, nieodmiennie dobrze pamięta o barwie "najwcześniejszej", z debiutanckiego albumu - "Fioletowej"... To jednak nowoczesna płyta, bardzo transowa, z wykorzystaniem muzyki jungle. Nie ma mowy o "oglądaniu się wstecz, o odgrzewaniu pomysłów". O charakterze tego wydawnictwa decydują długie, pełne kontrastów melodycznych i rytmicznych (ukłony dla "Stopy"!) utwory: "Dwa w jednym umpa umpa", "Nuty dźwięki" (ze znaczącym poetyckim WW tekstem), "Dołek" i "Pusz się" (z tekstem Witkacego). Z fenomenalnymi, pełnymi maestrii i "szaleństwa" solówkami Waglewskiego i Pospieszalskiego. W jednej z trzech krótkich form - "Wzgórzu" znów pojawia się głos Kasi Nosowskiej. Wśród gości zaproszonych do tej opowieści są też: Mamadou (śpiew) i Antoni "Ziut" Gralak (trąbka) oraz Dj Mad (skrecze; debiutujący Piotrek Waglewski, syn WW - obecnie zwany Emade). "OOV OOV" kończy się (podobnie jak pierwszy album - "Voo Voo") w spokoju i zadumie. Z wielką nadzieją, piękną melodią - wielce wymowną pieśnią "Będę żył".
Ogólnokrajowa trasa promująca "OOV OOV" nie po raz pierwszy pokazała nowe - także wizualnie - oblicze zespołu. Koziara wymyślił tu etno-techno scenografię, natomiast "Filek" oprawił to wszystko w oryginalne efekty świetlne m.in.: ultrafiolety i stroboskopy. Integralną częścią tejże scenografii stali się - wpierw nieruchomi - tancerze Sceny Ruchu. Muzycznie, tamte koncerty, składały się z trzech odsłon. Podczas pierwszej - muzycy wykonywali utwory z "OOV OOV". Drugą część wypełniały akustyczne duety: Waglewski -Pospieszalski (znacznie bardziej pogodne i "pastelowe"; głównie z płyty "Gra-żonie"). Wszystko wieńczył zestaw najbardziej znanych pieśni zespołu.

"Biało, jasno, jaśniej, ostra biel
Całe niebo, piekło wdzięcząc się...
I ten namolny ból, co wgryza się w czaszki tył
-Mówią, że dzisiaj będę żył".

("OOV OOV" - "Będę żył")

Jeden z takich koncertów został zarejestrowany w Trójkowym Studio im. Agnieszki Osieckiej w czerwcu'99. Materiał, w postaci podwójnej płyty nazwanej "Koncert w Trójce" (pt.: "Longplay" i "Singiel") szybciutko wydano na jesieni tego samego roku.
Na płycie tej gra już Martusewicz (zwany tu Musiatowicz...) - ale to ten sam - obecny basista zespołu! (...) VOO VOO wzmacniają tu jeszcze: Antoni "Ziut" Gralak (trąbka), Mamadou (śpiew) oraz DJ Mad (skrecze).
W sierpniu 1999 VOO VOO, po raz pierwszy, wzięło udział w "Przystanku Woodstock" w Żarach - największym (gromadzącym setki tysięcy publiczności) festiwalu muzyki niezależnej w Europie! Dziele Jurka Owsiaka, będącym podziękowaniem dla wszystkich wolontariuszy i uczestników Finałów WOŚP. Na "Polskie Woodstock" zespół powracał jeszcze dwukrotnie. W roku 2001 (znów do Żar) i w 2004 (do Kostrzyna nad Odrą). Innymi podziękowaniami za Finały WOŚP stały się wkrótce specjalne koncerty -Wielkanocne i Bożonarodzeniowe - organizowane przez Fundację WOŚP, w których to Cała Flota VOO VOO (muzycy, scenograf, manager - współproducent wydarzeń) stała się - nie bójmy tego słowa - dominantą...
Koncert Wielkanocny odbył się w kwietniu 2000 roku w Teatrze Wielkim w Warszawie. Wraz z VOO VOO wystąpiły wtedy zespoły: Raz, dwa, trzy, Carrantuohill, Amampondo (RPA), Chór i Orkiestra Teatru Wielkiego Opery Narodowej pod dyrekcją Wojciecha Michniewskiego, a także tancerze i szczudlarze Sceny Ruchu.
W wykonaniu VOO VOO (w porywających wersjach z Wielką Orkiestrą i Chórem) zabrzmiały utwory: "Łobi Jabi - Flota Zjednoczona Sił", "Nabroiło się" (zapowiedź wydarzenia...), oraz "Karnawał" (kilkunastominutowy, nie znający zakończenia...). Kierownikiem muzycznym koncertu był Wojtek Waglewski. Aranżacje utworów na zespół i Wielką Orkiestrę napisał Mateusz Pospieszalski. Bajkową, wielkoformatową scenografię zaprojektował i wykonał Jarek Koziara.
W następnych latach wydarzyły się takie - wzruszające i radosne; imponujące - Koncerty WOŚP, jeszcze trzy. Tym razem wszystkie - Bożonarodzeniowe. [2000 (Warszawa; Teatr Polski), 2001 (Warszawa; Teatr Wielki), 2002 (Wrocław; Sala Widowiskowo-Sportowa Impart)]. Podczas tych "muzycznych spotykań" VOO VOO współpracowało m.in. z Małgorzatą Walewską, Chórem Teatru Wielkiego, Orkiestrą i Chórem Filharmonii Wrocławskiej oraz zespołami: Trebunie Tutki, Golec uOrkiestra, Mazowsze, Dharma (Katalonia), I Muvrini (Korsyka). Kierownictwo muzyczne nad wydarzeniami sprawował Mateusz Pospieszalski (jego dziełem są wszystkie wielkie aranżacje tych koncertów). Scenografię - raz to niezwykłych rozmiarów (400 m2), raz to niezwykłych rozwiązań (obraz - kompozycja z 14 tyś. płyt CD.!) - nieodmiennie wymyślał i... wykonywał Jarek Koziara. Materiały do "bajek Koziary" produkował zaś Mirek Olszówka.
W lutym roku 2000, z inicjatywy Olszówki, Waglewski i Pospieszalski zarejestrowali wspólny koncert "z duetami". Wydano go dwa lata później, rzecz nazwano "Wagiel / Mateo - Koncert".
To zapis koncertu z warszawskiego Teatru Studio. Skromny ślad, tego co działo się (i wciąż dzieje!) na takich spotkaniach... Naznaczonych piekielną wyobraźnią, refleksem i skłonnością "do zabawy dźwiękiem" Obu Muzyków...
W lipcu 2000, w Trójkowym Studio im. Agnieszki Osieckiej zespół inaugurował obchody swojego XV-lecia, muzykując z zespołami ludowymi z Buriacji i Rosji ["Dabesenam", "Ajałga" (Buriacja), chór"Matica" (Rosja)].
W tym samy okresie (lipiec'00) odbył się też inny - ważny, wielogodzinny - Koncert Jubileuszowy na Zamku w Janowcu nad Wisłą. Poprowadził go Jurek Owsiak. VOO VOO zaprezentowało wiele swych kompozycji filmowych i teatralnych. Koziara zaś przygotował magiczne płonące widowisko w ruinach Zamku.
Janowiec stał się w owym czasie szczególnie ulubionym przez zespół "miejscem na Ziemi". Bo "takim miejscem" stał się wcześniej dla managera zespołu. Mirek Olszówka, założyciel i prezes Stowarzyszenia Janowiec, który od połowy lat 90., swoje życie dzieli między Lublinem a Janowcem właśnie, w tym drugim miasteczku odnalazł piękno, spokój, energię i przestrzeń do realizacji swoich "Nieskrępowanych Idei". Wśród nich są m.in. cykliczne imprezy organizowane od roku 2000 na zamkowym dziedzińcu: Majówka Teatralna, Noc Świętojańska (zawsze z udziałem VOO VOO), oraz największy w Europie LAND ART - obraz ziemny autorstwa Jarka Koziary, powstały na janowieckich nadwiślańskich łąkach. (Pierwszy LAND ART zrealizowano w roku 2000, następne - w latach 2003/2004. Najświeższa jego odsłona przewidziana jest na rok 2005!).

Do Janowca VOO VOO szybko więc powróciło... Już na jesieni 2000 roku realizując, w zabytkowym spichlerzu, swoją nową płytę - "Płytę z muzyką".
Płyta jest namacalnym, czytelnym dokumentem, że dla VOO VOO wszelkie Jubileusze, Obchody, to naturalne okazje, by wszystkich (nawet najwierniejszych fanów) zaskoczyć...
To jedna z najbardziej komunikatywnych i przebojowych płyt w historii zespołu. Po "OOV OOV" - kolejna duża niespodzianka... Tym razem emanująca ciepłem, pogodą ducha. Czasem nawet melodiami spod znaku "The Beatles".
W kilku nagraniach uczestniczył znów kwartet smyczkowy, tym razem Kwadrat (w składzie: Grzegorz Lalek, Kasia Pieniak, Romek Protasik, Patryk Rogoziński). Piosenki: "Nabroiło się", "Dwójnia", "Dziury w całym", czy najbardziej transowa-szalona "Ktoś mi zajumał Pulower" szybko weszły na listy przebojów i do ścisłego repertuaru koncertowego grupy. Szczególnym utworem, perłą tej płyty, jest absolutnie natchniony "Człowiek wózków", napisany do tak samo zatytułowanego filmu w reż. Mariusza Malca.
Szamański. Wieloplanowy. Ze wschodnim, buriackim Mateuszowym zaśpiewem.
Oprócz "Waglewskich piosenek" na "Płycie z muzyką" znajdziemy też trzy tajemnicze opowiadania - "Kokoryny" - czytane przez Jana Peszka na tle sympatycznych walczyków skomponowanych przez Mateo. Już niebawem "Kokoryny odsłonią swoje Tajemnice"...
Na tej płycie zadebiutował w VOO VOO, jako realizator dźwięku, Piotr "Dziki" Chancewicz (ur. 23.05.1965) - tu jeszcze tylko wspomagając Leszka Kamińskiego. Odtąd stanie się specjalnym, bardzo nowoczesnym "oprawcą dźwiękowym" zespołu - tak na płytach jak i koncertach. Od roku 2004, "Dzikus" ma też swego zmiennika, jest nim Sławek Gładyszewski.
Na przełomie marca i kwietnia 2001 roku VOO VOO (wraz z kwartetem Kwadrat i aktorami Sceny Ruchu) pojechało w ogólnokrajową trasę promocyjną - tym razem po teatrach i filharmoniach.

"Bywało że pytałem się
By dowiedzieć się czegoś
O tym o czym wcale nie
Nie chciałbym wiedzieć

Od siedmiu nocy, siedmiu dni
Jakby łatwiej mi było
Mówić o tym, o czym nic
Dotąd nie mówiłem"

("Płyta z muzyką" - "Człowiek wózków")

W tamtym roku Waglewski napisał muzykę do animowanego filmu "Tytus Romek i Atomek wśród złodziei marzeń" w reż. Leszka Gałysza. Pod takim tytułem opublikował swoją trzecią solową płytę - bliską stylistycznie "Płycie z muzyką" (nawet jeszcze bardziej beatlesowską). Gra całe VOO VOO, kwartet smyczkowy Kwadrat. Śpiewają m.in.: Marcin Rozynek, Tomasz "Oley" Olejnik oraz Marek Kondrat, Piotr Gąsowski i Wojciech Malajkat (którzy to "użyczyli swych głosów" tytułowym postaciom filmu). Autorem ciekawych aranżacji smyczków do dwóch utworów tylko instrumentalnych (nazwanych tu "Skrzypki szybkie", "Skrzypki wolne") jest Karim Martusewicz.
W tym samym roku, "tajemnicze Kokoryny" znajdują swoje - teatralno - muzyczne - rozwinięcie. Powstaje "Muzyka ze słowami". Więcej niż teatralny spektakl, i znacznie więcej niż koncert. Reżyseria - Piotr Cieplak. Produkcja - Mirek Olszówka. Scenografia - Jarosław Koziara. Projekt i realizacja oświetlenia - Darek "Filek" Filozof.
Tajemne teksty napisane przez nieznanych szerzej krakowskich autorów (ludzi z porażeniem mózgowym), wiersze Edwarda Eastlina Cummingsa, Marysia i Jan Peszek jako przewodnicy niezwykłej wyprawy, kompozycje Wojtka Waglewskiego, żywa muzyka (muzyka na żywo) VOO VOO w każdym przedstawieniu - wszystko to powoduje, że z miejsca ruszmy w podróż... To podróż wyobraźni. Pełna emocji, wzruszeń, ale w pierwszym rzędzie - humoru i pogody ducha.
Premiera "Muzyki ze słowami" (w tym płyty tak też nazwanej) odbyła się w lutym 2002 roku w warszawskim Teatrze Studio. Od tego czasu przedstawienie "podróżuje" po całym kraju, grane jest na wielu festiwalach i przeglądach teatralnych.
Natychmiast weszło do wspaniałego kanonu dzieł pokazujących piękno i bogactwo "naszego wspólnego intymnego świata" (patrz: film "Nienormalni" Jacka Bławuta), którego jednak tę "wspólną część" tak wielu tzw. "zdrowych, normalnych ludzi" chciałoby wyprzeć ze swej świadomości, swego życia...
Cichą sprawczynią "Muzyki ze słowami" jest Ala Mucha z Dziennego Ośrodka Adaptacyjno - Rehabilitacyjnego dla Dzieci Niepełnosprawnych w Krakowie.


5)KLUCZ (DO ŚWIATA NOWEGO)
Na jesieni roku 2001 VOO VOO raz jeszcze nagrywało w spichlerzu w Janowcu. Tym razem efekt swych poszukiwań nazwało "Płyta". Na niej, obok ścisłego VOO VOO składu, gościnnie wystąpili: Luis Ribeiro (instr. perc., vokale) oraz Fisz (Bartek Waglewski, syn Wojtka; voc. - "opowieść hip-hopowa").
"Płyta" otwiera nowy rozdział na drodze WW i jego muzyków. To rozdział bardziej jazzowy (nu-jazzowy), ale przecież wciąż piosenkowy... "Płyta" jest pastelowa i subtelna. Szlachetność tonu wypiera jego intensywność. Wojtek improwizuje tu dużo na gitarze (rozmarzone utwory: "Złotousty", "Lęk wysokości"). Mateuszowych instrumentów pozornie tylko jest tu mniej. Jak dobrze się wsłuchać - piękne melodie "drugich planów" (w tym saksofonu!) to przecież dzieła, których nie da się pomylić z robotą żadnego innego muzyka... Innymi smaczkami "drugich planów" tej płyty są różnego typu instrumenty perkusyjne -"blaszki, dzwonki, przeszkadzajki" - Luisa Ribeiro. Muzyka z tzw. "sceny wiedeńskiej", na co dzień grającego z największymi sławami jazzu i gwiazdami popu.
Swingującymi przebojami z tej "Płyty" stały się: "Zejdź ze mnie" (zabarwiony południowoamerykańską melodyką) oraz "Mam głęboko".
W marcu i kwietniu grupa promowała ją - wzmocniona o Luisa Ribeiro i Eldisa La Rosa (sax.) koncertami klubowymi w kraju i za granicą (m.in. na scenach klubowych Nowego Jorku, Chicago i Wiednia).
Latem 2003 roku zespół realizuje płytę "Voo Voo z kobietami" (z gościnnym udziałem wielkich dam światowego jazzu: Anny Marii Jopek i Urszuli Dudziak). WW idzie nu-jazzowym tropem poprzedniej realizacji - "Płyty", wciąż jednak zaskakując i niezmiennie tworząc wyjątkowo komunikatywną muzykę wytrawną. Sporo tu miejsca dla opisu "tej jaśniejszej z życia stron" [piosenki: "Czas pomyka", "Bo Bóg dokopie" (jeden z wiodących WW tekstów, tropów tej płyty), "Moja broń", "Klucz", "Turczyński"]. Również kobiety zaproszone do udziału w nagraniach tę "przyjemniejszą stronę" naturalnie i ładnie podkreślają... To bardzo wieczorowa, a może nawet wręcz Wigilijna płyta "z Kluczem"... Jeśli nie najlepsza w dorobku VOO VOO (bo tych najlepszych jest z kilkanaście...) to zdecydowanie najbardziej spójna. Nic tu nie trzeba majstrować. Starczy "całość tę w całości słuchać". I uwaga: właśnie idealnie płynne przejście z utworu na utwór zapewnić nam może jedynie słuchanie jej w kolejności zaproponowanej przez Wojtka!
Jeśli już o kolejności mowa - Nie sposób pominąć znaczenia dwóch słów kończących "Czas pomyka". Słów, które przewijają się przecież - wcale nie tak "podskórnie" - przez wszystkie WW płyty, a które "tak na goło", wprost wyśpiewane są tu absolutnie pierwszy raz. (...)
"Voo Voo z kobietami" można było także podziwiać od października roku 2003 do końca roku 2004 w wielu krajowych klubach (m.in. rewelacyjny koncert z Ulą Dudziak w warszawskiej Stodole - listopad'03 ), jak i na renomowanych europejskich festiwalach muzyki jazzowej (m.in.: Rzym, Malta, Donau Festival - obok Davida Byrne'a!). Wydarzeniem roku 2004 był też koncert VOO VOO dla wielotysięcznej publiczności przed Bramą Brandenburską w Berlinie (maj'04).

"Nigdy nie byliśmy bliżej niż dziś
Nidy nie byliśmy bliżej niż teraz...

W oknach wokół tylko dobra myśl
W oknach wokół tyle światła się zbiera..."

("Voo Voo z kobietami" - "Klucz")

Rok 2005 przywitało "Trójdźwiękami" - zapisem dwóch koncertów z radiowej Trójki. To długo wyczekiwane VOO VOO z Buriatami ("VooVooriaci" - z koncertu z lipca 2000 roku) oraz najświeższe "VOO VOO z kobietami" i nie tylko... ("Trójdźwięk" - z koncertu z marca 2004).
"Trójdźwięk" to opowieść rozpędzona. Jazzowa... Z fenomenalnym saksofonem barytonowym Mateusza Pospieszalskiego i naturalną, sprawną dlań gitarową podpowiedzią Wojtka Waglewskiego. Zaczynamy spokojnie - zadumaną "Ćmą", a potem następuje kontrolowany rozpęd, m.in.: "Turczyński", "Zejdź ze mnie", "Głęboko w duszy", "Czas pomyka" i "Tupot" - czyli koncertowo jeszcze bardziej transowy, wciągający "Pulower"... Pomiędzy nimi tylko dwie chwile odpoczynku: "Odpływ" ("Lęk wysokości") i "Bo Bóg dokopie nam" (w akordeonowych wersjach).
"VooVooriaci" to piękne, wzruszające melodie zespołów z Buriacji - "Dabesenam", "Ajałga" oraz kaliningradzkiego chóru "Matica" - w nowoczesnych a nieprzekombinowanych opracowaniach całego VOO VOO. To wolniejsze tempa - wiadomo, wschodnie zapomnienie, wschodnia melancholia - i subtelny wzajem dialog. Mateusz gra tu (ślicznie) na fleciku i saksofonie sopranowym. W pewnym momencie pośród zaśpiewów gości ze wschodu, Mateuszowych dęciaków, Wojtkowych gitarowych riffów słychać głos Senegalczyka Mamadou Diouf'a. Trzeba być VOO VOO, by i taki wynalazek w pełni się powiódł!

Historię VOO VOO uzupełniają dokonania wszystkich muzyków, także poza macierzystym zespołem. Waglewski współpracował - w roli gitarzysty, albo producenta, czasem obu naraz - z wieloma innymi artystami. Są to m.in.: Martyna Jakubowicz, Renata Przemyk, Antonina Krzysztoń, Kazik, zespoły: Raz Dwa Trzy, Hot Water, Atrakcyjny Kazimierz. W roku 1995 sprawował też producencką pieczę nad projektem "Tribute To Eric Clapton" (na którym to hołd muzyce Claptona składali m.in.: Edyta Bartosiewicz, Martyna Jakubowicz, Staszek Soyka, Jan Borysewicz, Dariusz Kozakiewicz, wreszcie sam Waglewski i muzycy z VOO VOO). Wciąż tworzy legendę zwaną Osjan. WW pisał też teksty piosenek dla innych wykonawców jak np.: Jan Bo, czy Sędzia Dread. Obecnie współpracuje z Marysią Peszek (jako kompozytor i gitarzysta) przy jej nowym, autorskim projekcie multimedialnym (z pogranicza piosenki i teatru). Pisze również muzykę do filmów i teatrów (w tym teatru telewizji).
Mateusz Pospieszalski nieodmiennie gra z zespole Tie Break, oraz jego mutacji - Graal.
Współtworzy zespół Drum Freaks - nowy, etniczno-jazzowy projekt Milo Kurtisa. Skomponował wiele - bardzo znanych a nieoczywistych muzycznie (harmonicznie) piosenek dla Ani Jopek, z którą wielokrotnie współpracował również jako muzyk sesyjny.
Współpracuje m.in. z zespołem Raz, dwa, trzy i Staszkiem Soyką. Był producentem muzycznym płyt Justyny Steczkowskiej. Od kilku lat jest kierownikiem muzycznym (wespół z braćmi - Jankiem i Marcinem) koncertów dedykowanych Ojcu Świętemu organizowanych w "Dniu Papieskim" oraz w Dniu Urodzin Ojca Świętego. Mateusz był też wielokrotnie kierownikiem muzycznym - aranżerem i wykonawcą - specjalnych koncertów odbywających się w ramach Festiwalu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu (co udokumentowano płytami: "Nick Cave i Przyjaciele - W moich ramionach" oraz "Artyści piosenki. Kurt Weill"). Czasem przy współudziale swych braci, a czasem nie, pisze muzyki do filmów i teatrów (w tym teatru telewizji).
Dziś Waglewski i Mateusz Pospieszalski współtworzą zespół YeShe - autorski neo-trans- jazzowy projekt Antoniego "Ziuta" Gralaka.
Janek Pospieszalski wciąż jest "czynnym" muzykiem, kompozytorem, m.in. utworu "Osiem błogosławieństw", nagranego z okazji wizyty w Polsce Jana Pawła II. Pisze muzyki do filmów i dla telewizji, z którą to jest związany jako dziennikarz - moderator programów publicystycznych (niegdyś Telewizja Puls, obecnie TVP).
Karim Martusewicz jest liderem nowego klubowo-jazzowego projektu muzycznego, który swą premierę (koncertową i wydawniczą) będzie miał w roku 2005 - Karimski Club.
Piotr "Stopa" Żyżelewicz wespół z Mateuszem Pospieszalskim grają równolegle w zespołach: 2Tm2, 3 oraz Arka Noego. "Stopa" i Wojtek Waglewski wspierają autorski projekt Joszki Brody - Dzieci z Brodą.
W roku 2005 Mirek Olszówka mocno wraca do "swoich źródeł" - teatru Scena Ruchu. Olszówka - Reżyser i Mim - znów pracuje nad nowymi przedstawieniami!
W roku 2004 powstała firma promocyjno - reklamowa "KITON ART MIROSŁAW OLSZÓWKA", zajmująca się organizacją pracy (w tym koncertów) zespołów: VOO VOO, Lech Janerka i Karimski Club, jak również szeroko rozumianą promocją (w tym wydawniczą) gminy Janowiec (zob.: www.janowiec.com).
Jarek Koziara permanentnie zajmuje się "terroryzowaniem estetycznym w obszarze działań wizualnych"... Darek "Filek" Filozof ciągle zaskakuje nowymi projektami realizacji oświetlenia tych wszystkich "voo voo-wskich bajek"...

Jak nazwać sztukę "VOO VOO"?
Jest kłopot z klasyfikacją...To, co gramy jest wynikiem sumy doświadczeń muzyków VOO VOO. Myślę, że to się wpisuje w ogólny pejzaż muzyki współczesnej, która najczęściej jest dziś eklektyczna. To znaczy zawiera elementy muzyki klasycznej, etnicznej, jazzowej, rockowej i nawet tanecznej. Muzyka w ogóle, gdzieś od końca lat 70. staje się coraz bardziej eklektyczna. Mówię tu o muzyce w sensie bardziej masowym, muzyce wręcz rozrywkowej, a nie o tym, co robił np. Miles, czy Coltrane. Mam więc w pamięci dokonania Davida Byrne'a, Adriana Belew, Briana Eno, którzy w sposób bardzo naturalny czerpali z wielu kultur. I były to kompletnie nie obliczone spekulacją muzyczne spotkania... Wydaje mi się, że jeśli ktoś chce rozwijać muzyczny warsztat, musi się skłaniać ku innym kulturom, ponieważ każda z tych kultur uczy czegoś innego. Kultura afrykańska uczy fantastycznych podziałów rytmicznych, kultura Japonii uczy takiego zupełnie odmiennego wewnętrznego napięcia związanego z muzyką, kultura Indii uczy z kolei jak "okiełzać trans", itd.
W naszym przypadku, muzyka jest bardzo osobistą formą wypowiedzi. Na nią składają się, z jednej strony doświadczenia jazzowe Mateusza, Karima i moje, a z drugiej - Stopy - perkusisty o zdecydowanie rockowej proweniencji. To, co nasz łączy w sposób najbardziej oczywisty z jazzem - to właśnie ta otwarta formuła grania. Nasze piosenki, bo przecież VOO VOO jednak najczęściej nagrywa piosenki, traktujemy jako "punkt wyjścia", trochę jak standardy jazzowe, w spotkaniach z najrozmaitszymi muzykami. I w studio, ale zwłaszcza na koncertach.
Na to wszystko nakładamy czasem, bo przecież nie zawsze, nasze fascynacje muzyką innych kultur... Dziś te elementy etniczne w naszych piosenkach są bardziej pochowane, nie znaczy to wcale, że oto mniej etniczne... Co jeszcze? Nie lubimy się powtarzać. Mam przekonanie, że uprawianie zawodu muzyka jest dla wszystkich członków zespołu VOO VOO okazją stworzoną do tego, by zaryzykować gesty prawdy. W momencie, gdy czujemy, że się mechanizujemy, powtarzamy - musimy natychmiast to zerwać... Każda z płyt VOO VOO jest elementem poszukiwań. Niekiedy płyta zamyka pewien etap, poczym zajmujemy się już odmienną, czasem krańcowo odmienną materią dźwiękową. Ale nie zawsze sąsiedztwo kolejnych realizacji jest do zatarcia - wyznaje Wojciech Waglewski.

VOO VOO wciąż "ma klucz..."
Bo ma lidera - wyśmienitego muzyka, wyczulonego na dźwięk i słowo oraz na wszelkie formy spoufalania się... Bo ma muzyków współtworzących oblicze bandu - niesamowitych, światowego formatu... Bo ma managera - wielce komunikatywnego, no i z "kosmicznymi wręcz" pomysłami. Bo ma "Zjednoczoną Flotę", w tym wiernych, nieprzypadkowych słuchaczy, którzy to doskonale wiedzą, że "podpatrywanie, przypominanie WSTECZ" w przypadku VOO VOO nie jest aż tak strasznie potrzebne; ba - tak do końca nie jest wcale możliwe do okiełznania!
Ta Historia wymyka się wciąż i rozwija...
Tak ta, dotycząca najważniejszych wydarzeń związanych z zespołem, jak i ta - wcale tu nie tłumaczona - spotykań z twórczością zespołu i samym zespołem, piszącego niniejsze słowa nie ma zakończenia.

Maciek Proliński
Warszawa, marzec 2005.