NIESKOŃCZONOŚĆ...
(VOO XX VOO)
1) FAZ
Z końcem roku 2003 do Mirka Olszówki (drogą wirtualną)
przyszła następująca służbowa notatka:
"U naszego przyjaciela Michała z Forum Fabricum
posłuchałem na płytce Waszej Muzyki. Podoba mi
się. Mam impresariat. Mogę ją sprzedać tu i ówdzie.
Do szczęścia potrzebne mi są informacje - materiały
do reklamy: zdjęcie zespołu, wiadomości o zespole,
skład zespołu, rodzaj muzyki, repertuar, credo,
ewentualne osiągnięcia, udział w imprezach, festiwale
itp.; demo na CD. z fragmentami muzyki, recenzje,
plakaty itp., oferta współpracy, możliwości, posiadany
sprzęt nagłośnieniowy, środki transportu itp.,
marzenia dotyczące kariery muzycznej (gdzie i
dla kogo chcielibyście grać). Szczęśliwego Nowego
Roku. Proszę o kontakt".
Tu list ów czytelnie (i dzielnie) podpisano...
W roku 2005 mija 20 lat od Urodzin jednego z najbardziej
twórczych i pracowitych zespołów w historii polskiej
muzyki i piosenki - VOO VOO. Zespołu, który niezmiennie
nosi w sobie "taki świata puls" (z akcentem
i na świat - w znaczeniu czerpania z wielu kultur,
ale i z akcentem na puls - w znaczeniu żywotności
swojego dzieła).
W nagraniach VOO VOO usłyszeć można najróżniejsze
muzyczne światy, dziś już klasyczne. Np.: Djivana
Gasparyana, Jana Garbarka, Toma Waitsa, Paula
Simona, The Beatles, Jamesa Browna, Roberta Frippa,
Nusrata Fateh Ali Khana, Johna McLaughlina, Jimiego
Hendrixa i Johna Coltrane'a. Ale nade wszystko
- bardzo osobisty i osobny świat VOO VOO. Bo przecież
najwybitniejsze - a pisane zawsze przystępnym
językiem - dzieła tego zespołu wciąż pozostają
inspiracją dla twórczych poszukiwań współczesnej
muzyki. Obecny skład VOO VOO tworzą: Wojciech
Waglewski - kompozytor, autor tekstów, gitarzysta,
wokalista i producent muzyczny; Mateusz Pospieszalski
- kompozytor, multiinstrumentalista, wokalista
i producent muzyczny; Karim Martusewicz - basista
i producent muzyczny; Piotr "Stopa"
Żyżelewicz - perkusista. W artystycznym dorobku
VOO VOO jest blisko 30 regularnych płyt (w tym
muzyka teatralna, muzyka filmowa) oraz rokrocznie
niezmiennie blisko 100 koncertów! Wskazówką, czym
jest VOO VOO, jest wielce otwarta formuła muzykowania.
VOO VOO nagrywa i koncertuje od duetów: Wojciech
Waglewski - Mateusz Pospieszalski, w ścisłym składzie,
oraz z wybitnymi gośćmi: instrumentalistami, wokalistkami
i wokalistami z Polski, Bułgarii, Senegalu, Kuby,
z zespołami ludowymi z Polski, Rosji, Mongolii,
z kwartetami smyczkowymi, kameralnymi orkiestrami
symfonicznymi. Wreszcie z Orkiestrą Symfoniczną
i Chórem Teatru Wielkiego Opery Narodowej... W
roku 1995 lider VOO VOO - Wojciech Waglewski -
został uhonorowany "Paszportem Polityki",
między innymi za "łączenie muzyki różnych
kultur" oraz nagrodą "Fryderyk"
w kategorii "najlepszy kompozytor".
Waglewski jest współtwórcą nazwy "Wielka
Orkiestra Świątecznej Pomocy" oraz autorem
jej hymnu. "By dialog był pełny trzeba dusz
dwu" - prosto a filozoficznie śpiewa Wojtek
w tym hymnie. Na początku lat 90. zespół rozpoczął
trwającą do dziś stałą współpracę z teatrem Scena
Ruchu z Lublina, grafikiem Jarosławem Koziarą
oraz Darkiem "Filkiem" Filozofem - realizatorem
i pomysłodawcą oświetlenia. Odtąd koncerty VOO
VOO to również barwna, bajkowa scenografia i niejedno
sceniczne - pozamuzyczne (w tym świetlne) - wzruszenie
i zaskoczenie...
Mirek Olszówka jest managerem grupy od przeszło
10 lat! Powyższą notatkę doń skierowaną można
oczywiście uznać za prowokację... Można skwitować
ją jednym subtelnym uśmiechem. Można bardzo szybko
i bezboleśnie dać sobie w ogóle z nią spokój...
Ale można podejść do niej zupełnie "na poważnie"
- i to "bez fikołków i bez haków". (No
bo jak uczy historia - historia nie tylko muzyki
- do gestów prowokacji powinno się raczej podejść
"na poważnie, ale z kontr-hakiem" właśnie...).
Wcale niewykluczone, że dzisiejsza polska publiczność
- a zwłaszcza główny jej nurt - prawie nie zna
dokonań VOO VOO?
"Rodzaj muzyki... Repertuar... Credo... Ewentualne
osiągnięcia" - tych fraz nie należy lekceważyć.
Jednak, to nieproste zadanie, tak natychmiastowo,
niezorientowanym wyznać czym jest to barwne, magiczne
i nie do końca wytłumaczalne zjawisko zwane VOO
VOO.
Mam nadzieję, że i wierni Fani, admiratorzy WU
WU-NUT i WU WU-SŁÓW nie zanudzą się tym specjalnym
- jakby nie było okolicznościowym - wspominaniem
najważniejszych tylko wydarzeń związanych z Tymi,
a Nie Innymi Artystami...
I dla jednych i dla drugich zapisana została ta
właśnie Historia (podstawowa, esencjonalna) -
jak najbardziej poważna - faktograficzna reakcja
na pewną notatkę.
2)F-1
Sygnałów, zaczątków VOO VOO można szukać w projektach
i płytach: "I ching" oraz "Morawski
Waglewski Nowicki Hołdys: Świnie" - wydarzeniach,
które rodziły się w okresie rockowego boomu w
Polsce i szybko weszły do kanonu tej muzyki.
To legendarne już dziś pamiętniki "z pierwszej
- okrutnej i zarazem jałowej - fazy stanu wojennego"...
Sesja "I ching" rozpoczęła się w grudniu
1982 roku, zakończyła w październiku roku 1983.
W nagraniach udział wzięli m.in.: Martyna Jakubowicz,
Zbigniew Hołdys (kompozytor większości materiału),
Jerzy Kawalec, Wojciech Morawski, Janusz Niekrasz,
Andrzej Nowak, Andrzej Nowicki i Wojciech Waglewski.
Na "I ching" Waglewski zadebiutował
jako wokalista. Zaśpiewał piosenkę "Ja płonę"
(z tekstem Bogdana Olewicza i własną muzyką )
oraz już bardzo, bardzo swoje - "Milo"
- reggae wyśpiewane w tajemniczym języku - coś,
co wnikliwi słuchacze wcześniej mogli już usłyszeć
z jego ust, a co większej grupie będzie dopiero
dane usłyszeć w wielu następnych Wojtka opowiadaniach...
("Ale le le kange")
Grupa "Morawski Waglewski Nowicki Hołdys"
istniała krótko - niespełna rok (przełom 1984/1985)
- i nagrała tylko jedną płytę: "Świnie",
która na swoje pełne upublicznienie długo musiała
czekać. To wspólne dzieło Wojciecha Morawskiego
(perkusja), Wojciecha Waglewskiego (gitary, śpiew),
Andrzeja Nowickiego (gitara basowa) i Zbigniewa
Hołdysa (gitary, śpiew) - tak w warstwie kompozycji,
jak i słowa.
"Nie mamy broni ani żadnych szans / Mieszkamy
w lesie, który nie jest nasz / Pokój wre / A wojna
trwa / Do snu zaśpiewam tobie "Summertime"
- śpiewał Hołdys, w bodaj najbardziej znanej pieśni
ze "Świń" - "Najmniejszym oddziale
świata"...
Supergrupa MWNH dość szybciutko przerodziła się
w "inną supergrupę" - VOO VOO (już bez
Hołdysa), ale myśląc o narodzinach VOO VOO nie
sposób zapomnieć o legendzie (i jej filozofii
grania) - Osjanie.
Historia Osjana sięga początku lat 70., kiedy
to dwaj muzycy krakowskiego zespołu Anawa - Jacek
Ostaszewski i Marek Jackowski - postanowili rozwinąć
zupełnie inny, swój projekt muzyczny. Egzotyczne
instrumentarium wykorzystywane przez zespół, pochodzące
z wielu stron świata, nadało ich muzyce etniczne
brzmienie. Zespół grał popularną dziś "world
music" na długo zanim powstało to określenie.
Przez lata, z Osjanem współpracowało wielu znakomitych
muzyków, w tym takie sławy jak: Tomasz Stańko,
czy Don Cherry. Sam trzon zespołu w drugiej połowie
lat 70. i pierwszej połowie lat 80. stanowili:
Jacek Ostaszewski (m.in. flety proste, głos),
Milo Kurtis (instr. perc.), Tomasz Hołuj (instr.
perc.), Wojciech Waglewski (gitary, głos) i Radosław
Nowakowski (instr. perc.). Z czasem, część muzyków
Osjana dopracowało się własnych zespołów, lecz
nie zmieniło to faktu, że Osjan "wciąż żył",
a i dziś, w roku 2005, "wciąż - niezależny
- żyje!"
Dziś też muzycy, wciąż tworzący tę legendę, (Ostaszewski,
Kurtis, Waglewski, Nowakowski) mocno podkreślają
"skąd przychodzą"...
Waglewski pytany o to, jak bardzo Osjan wpłynął
na jego pojmowanie muzyki (znaczenie improwizacji,
"tej młodszej szkoły improwizacji - jazzowej",
o znaczenie dźwięków świata, transu, ale i pewnej
"szorstkości", a więc wszystkiego tego,
co i w zespole VOO VOO jest przecież, od jego
początku, bardzo silnie obecne) odpowiada:
Osjana poznałem w momencie, w którym wydawało się
Mu, że uprawia muzykę hinduską... Stwarzał bowiem
bardziej wokół siebie "taką hinduską atmosferę"-
enigmatyczną, pełną uniesienia, niż grał ragi
na ten przykład... Wszystko to więc było dosyć
powierzchowne. Powiedzmy sobie szczerze, wiedza
Mila, czy Jacka na temat tej muzyki była znikoma.
No, przede wszystkim instrumenty nie te! W instrumentarium
Osjana nie było np. tabli, czy tanpury - podstawowych
dla muzyki hinduskiej. Z czasem, te, także moje,
próby wgłębiania się w muzykę Indii przyniosły
pewien efekt. To znaczy dopiero wtedy, gdy coraz
więcej się o niej uczyliśmy, wszyscyśmy się jej
przestraszyli i zrozumieli, że jakże niewiele
o tej sztuce wciąż wiemy. I, że tak naprawdę to
nie ma sensu poświęcać się szczególnie tylko sztuce
Indii. Mówiąc najprościej - jeśli chodzi np. o
tą indyjską, "najstarszą szkołę improwizacji",
to jest ona przecież przekazywana z pokolenia
na pokolenie prawie "nutka w nutkę"...
I tak naprawdę element owej improwizacji, w znaczeniu
"tej młodszej szkoły improwizacji - jazzowej",
amerykańskiej, czy europejskiej jest nikły. Co
więcej, pojęcie czasu, pojęcie rytmu, sposób artykulacji
- wszystko to jest w tej muzyce zupełnie wyjątkowe
i nie do opanowania przez muzyka z Europy...
W momencie, kiedy ja na dobre zadomowiłem się
w Osjanie, cała ta hinduska, orientalna otoczka
została dość radykalnie przez nas wszystkich odrzucona.
Zajmowaliśmy się po prostu opowiadaniem o świecie,
w sposób całkowicie improwizowany, przy pomocy
wszystkich dostępnych nam środków komunikacji.
To znaczy używaliśmy np. i elementów muzyki słowiańskiej,
i amerykańskiej, i afrykańskiej, i japońskiej.
To ewoluowało w różne strony... Z czasem, nazwa
"muzyka fruwającej ryby" odnosząca się
do Osjana, stała się, mam nadzieję, jakimś tropem,
podpowiedzią dla słuchaczy, że chcemy oderwać
się od jakichkolwiek muzycznych etykietek... Ta
"fruwająca ryba", bez wątpienia "naznaczyła"
całą moją dalszą działalność muzyczną, w tym filozofię
uprawiania sztuki w zespole VOO VOO. Przede wszystkim,
z Osjanem to ja po raz pierwszy wyjechałem na
tourne po Europie. Nie było to oczywiście granie
"towarzyszące", w restauracjach... Były
to przeróżne koncerty, od granych w komunach hipisowskich,
a na nobliwych festiwalach kończąc. Graliśmy w
Amsterdamie, w Salonikach, w Paryżu itd. Graliśmy
z wybitnymi instrumentalistami z różnych stron
świata, ze sceny jazzowej, free jazzowej, etnicznej.
Uczyliśmy się dopiero tego świata, także w sensie
stricte muzycznym. Trzeba sobie zdawać sprawę,
że dziś żyjemy w zupełnie innym kraju. Wtedy,
a był to koniec lat 70., wyjazd do Europy był
dla mnie, otwarciem na świat oczu zakompleksionego
faceta z prowincji... I właśnie te wyjazdy stopniowo
powodowały, że przestałem siebie traktować jako
człowieka niższej kategorii. Ponieważ Osjan był
i jest orkiestrą w pełni niezależną, no i która
gra jak żadna inna na świecie... Nic nie wartościując
- to właśnie staram się utrzymywać we wszystkim
co i dziś robię. Takie niezależne myślenie o muzyce,
również w kategoriach powiedzmy wielokulturowych
zostało mi do dzisiaj. Ja się nie ścigam np. z
zespołem De Mono - niczego nie ujmując De Mono...
Mnie interesują po prostu pewne zagadnienia muzyczne.
Uczenie się nich. Uprawianie muzyki traktuje jako
pokonywanie kolejnych przeszkód i otwieranie wciąż
nowych rozdziałów.
Rozdział VOO VOO otwarto w połowie roku 1985. Zespół
powstał w Warszawie z inicjatywy Wojciecha (WW)
Waglewskiego (ur. 21.04.1953 w Nowym Sączu) -
kompozytora, wybitnego gitarzysty i wtedy już...
autora tekstów i wokalisty. Od pierwszego rozdziału
WW będzie dostarczycielem - tak w warstwie kompozycji
jak słowa - tzw. "repertuaru grupy"
(bo po prostu swoich intymnych pamiętników). Pierwszy
VOO VOO skład, oprócz lidera, tworzyli: Andrzej
Nowicki (gitara basowa), Wojciech Morawski (perkusja),
Milo Kurtis (instr. perc.). W roku założenia,
z Markiem Czapelskim (perkusja) zamiast Morawskiego,
VOO VOO zadebiutowało na Festiwalu Muzyków Rockowych
w Jarocinie. Rok później zaprezentowało pierwszą
płytę nazwaną po prostu "Voo Voo" -
w całości autorską, szczerą artystyczną manifestację
Waglewskiego. W jej nagraniu udział też wzięli:
Andrzej Nowicki (gitara basowa), Milo Kurtis (inst.
perc.), Marek Czapelski (perkusja), Wojciech Morawski
(bębny), Sarandis Juvendis (bębny).
Istnieje jakaś "pierwsza myśl", jakieś
"pierwsze poczucie sensu". Przeczucie,
intuicja. Coś bardzo trudnego do nazwania. I istnieje
rezultat. Wszystko to, w relacji, wspominaniu,
opisie wyglądać może dość pretensjonalnie. A jednak
"OVO COŚ" - tak nieracjonalne, przydarza
się wciąż ludziom, i nie dotyczy przecież tylko
muzyki...
Płyta "Voo Voo" jest w historii polskiej
muzyki dziełem wyjątkowym. Bardzo tajemniczym...
Dotyka trudnych do nazwania, nieracjonalnych związków
między ludźmi. Nie bójmy się tego słowa - to po
prostu "płyta z duszą..." Wypełnia ją
cykl utworów, (przecież piosenek, choć bez prostego
w nich podziału: zwrotka / refren / zwrotka) nazwanych
"Fazy" i "Wizyty", opowiadających
najczęściej o naglącej potrzebie spotkania z drugim
człowiekiem (ze światem) i nieuchronności "znikania"
(z tego świata...) "Nie będę mówił do siebie
na ulicy" ("Faza IV"), albo "Co
się stało z moim cieniem" ("Wizyta III")
to tematy opowieści bodaj najbardziej rozpoznawalne
z tej płyty. Plus proste, piękne i poruszające
- dla wielu "fanów" (nieładnie mówiąc
"fanów") zwyczajnie "zaraźliwe"
- "F 1 - Otwórz mi".
Co ciekawe, nawet te, najbardziej magiczne, metafizyczne
opowiadania Waglewskiego nie jawią się tu jako
"udziwnione". Jest w nich dużo miejsca
na interpretacje, ale jest w nich oszczędność
i prostota. Naiwność? Ale w dobrym rozumieniu
tego słowa... Muzycznie - choć słychać gdzieniegdzie
fascynacje King Crimson z lat 80., "całotonową
gitarową skalą" Adriana Belew - to jednak
przede wszystkim konsekwencja wszystkich dotychczasowych
muzycznych przygód WW, zwłaszcza spotkań - eksperymentów
z Osjanem i Hołdysem. To nie tylko czegoś zapowiedź,
ale pierwszy bardzo mocny, materialny dowód oryginalnego,
nowego stylu zwanego po prostu VOO VOO.
"Późno już i wieje zimny wiatr
może znów zapukam cicho tak
A jeśli to będą twoje drzwi
-To otwórz mi
Posiedzę chwilę gdzieś znajdę ciepły kąt
ogrzeje dłonie i zaraz wyjdę stąd
A jeśli herbatę będziesz pił
-To daj mi łyk
A potem wyjdę, zatrzasnę cicho drzwi
i chociaż zniknę nie zostawiając nic
To od tej pory będę już
-W tobie żył"
("Voo Voo" - "F - 1 - Otwórz mi")
3) FAZA 2 (I CO DWIE NOGI MIEWA...)
Po "wielkim otwarciu" z VOO VOO szybko
odeszli Nowicki, Czapelski i Kurtis. Nowy skład
uformował się na wiosnę roku 1986. Odtąd ważnymi
filarami VOO VOO stali się: Jan Pospieszalski
(ur. 29.01.1955; gitara basowa, kontrabas; niegdyś
Czerwone Gitary, Marek i Wacek), Mateusz -Mateo-
Pospieszalski (ur. 6.10.1965; m.in.: sax., flety
proste, instr. klawiszowe, akordeon; wywodzący
się z jazz-awangardowego zespołu Tie Break) oraz
Andrzej Ryszka (ur. 2.02.1959; perkusja, zespoły:
Tie Break, Young Power).
W maju tamtego roku, zupełnie nowe VOO VOO, wystąpiło
w warszawskim klubie Remont. Zapis tego wydarzenia
ukazał się na płycie "Koncert" (1987).
Część koncertu wypełniają nowe interpretacje "Faz"
i "Wizyt", część to utwory premierowe
- bardzo ważne dla nowego oblicza zespołu (pisane
przez Wojtka Waglewskiego już z myślą o nowym
składzie) - "Flota Zjednoczonych Sił"
i "Sprężyć krok".
W nagraniach VOO VOO z tego okresu wyraźnie już
słychać "ważność instrumentalnego, improwizowanego
sola" (zwłaszcza poruszającego saksofonu
Mateusza Pospieszalskiego). I jeszcze coś - płyta
"Koncert" rejestruje ledwie namiastkę
niecodziennej atmosfery na koncercie zespołu -
"magii", "jedynego, niepowtarzalnego
rytuału wspólnego spotkania" - czegoś, co
stanie się cennym wyróżnikiem VOO VOO, a w kolejnych,
niedalekich latach doprowadzi i publiczność do
naturalnego współuczestnictwa w tej muzyce, w
każdym wręcz koncercie. Bo każdy stanie się niepowtarzalnym
wydarzeniem. Każdy grany tak, jakby był to koncert
ostatni...
Ciekawostką płyty jest fakt, że projektantem jej
strony graficznej jest Jurek Owsiak.
"Od życia bez łez do łez nad życiem swoim
Przepłynę zanim zdążę rozejrzeć się
Jedno bez drugiego topimy się co noc
W pościeli oceanie, powodzi łez
Buduję Wielką Flotę Zjednoczonych Sił
By razem zwalczyć niebezpieczny Styksu wir"
("Koncert" - "Flota")
W tym samym roku - 1987 - ukazała się druga, tym
razem studyjna, płyta nowego VOO VOO, zatytułowana
"Sno-powiązałka" (nagrywana z końcem
roku 1986). Album ten stanowi kontrast w stosunku
do poprzednich upodobań Wojtka Waglewskiego (zwłaszcza
w warstwie kompozycji i aranżu, potem dopiero
słowa). To płyta o łagodnym charakterze. Pełna
rytmicznych subtelności i pastelowych odcieni
- przestrzeni. Sennego spokoju, choć wieńczy ją
"mocne przebudzenie" - okrzyk: "Ja
żyję!" Prywatna kontemplacja... Kolejne przedsięwzięcie
artystyczne wysokiej próby. "Sno-powiązałka"
to zwarta opowieść (tzw. concept album), ale wiele
jej fragmentów (takich jak: "Esencja",
czy "Niewidzialny" - notabene kolejnych
opowieści "o samotnym znikaniu") żyło
i samoistnie, i stało się wizytówkami już bardzo
ukształtowanego "prawdziwego VOO VOO".
"Pomachamy skrzydełkami i wio!
Myślę, że zabierze jeszcze się ktoś
Umrzesz ty, umrę ja i tylko wierzycieli tłum
Wpisze nas na listę strat" (...)
("Sno-powiązałka" - "Esencja")
W roku 1987 VOO VOO koncertowało na Festiwalu w
Jarocinie oraz często za granicą m. in.: w ZSRR,
Niemczech (w Berlinie na festiwalu obok m.in.
Jamesa Browna!), Holandii i Szwecji. W grudniu
tegoż roku weszło do studia, by zrealizować nowy
materiał nazwany "Zespół gitar elektrycznych".
To zdecydowany zwrot w stronę ostrzejszego, gitarowego
grania. Rockowego i spontanicznego. W tej sesji
- wyjątkowo nie wziął udziału Mateusz Pospieszalski
(nieobecny usprawiedliwiony). Płytę otwiera mocne
"No co to ma być". Po nim następują
piosenki równie wyraziste i skondensowane m.in.:
"Dzwon i młot", "Co robią moje
nogi", "Zwaliło mnie z nóg" (z
wielkim poetyckim tekstem WW) oraz "Nim stanie
się tak jak gdyby nigdy nic" - jeden z największych
utworów w całym dorobku grupy. Przez samo VOO
VOO, do dziś zagrany chyba w 149 koncertowych
wersjach...
"Myślę sobie że
Ta zima kiedyś musi minąć
Zazieleni się
Urośnie kilka drzew
Niedojedzony chleb
W ustach zdąży się rozpłynąć
A niedopity rum
Rozgrzeje jeszcze krew" (...)
("Nim stanie się tak jak gdyby nigdy nic")
Płyta "Zespół gitar elektrycznych" ukazała
się dopiero w roku 1991, z przyczyn niezależnych
od zespołu (i jego gitar...). Przez wszystkie
te lata, z całym materiałem, można było się jednak
zapoznać nasłuchując cyklicznych audycji Jana
Tomczaka w Rozgłośni Harcerskiej (wiernego admiratora
dokonań WW). Do tego też roku VOO VOO zdążyło
nagrać trzy, kompletnie odmienne stylistycznie
i brzmieniowo płyty: "Małe Wu Wu", "Z
środy na czwartek", "Muzyka do filmu
Seszele".
"Małe Wu Wu" szybko stało się wielkim
przebojem, kto wie, czy nie największym komercyjnym
przebojem grupy w całej historii? Na płycie, w
sposób zupełnie nowatorski, przedstawiono piosenki
dla dzieci w wykonaniu dzieci z towarzyszeniem
VOO VOO. Na czym polega to nowatorstwo? Ano na
tym, że "dzieci potraktowano tu najzupełniej
poważnie", dając im do wyśpiewania w pełni
rockowe piosenki (niekiedy zawierające w sobie
elementy rapu (!) i muzyki folkowej różnych kultur
- zwłaszcza afrykańskiej i azjatyckiej). Zespół
wzmocniony został o Bułgarkę Fiolkę Najdenowicz
(wokalizy) i Józefa Gawrycha (instr. klawiszowe).
A wśród śpiewających dzieci znaleźli się m.in.:
Karolina Poznakowska, Marysia Stokłosa i Kuba
Sojka. Wszystko zostało zarejestrowane podczas
ferii zimowych w roku 1988. Autorem słów piosenek
jest Jerzy Bielunas - reżyser teatralny od tego
czasu często i udanie współpracujący z VOO VOO
i z całą rodziną Pospieszalskich. Na "Małym
Wu Wu", prócz melodii autorstwa Wojtka Waglewskiego
pojawiły się debiuty kompozytorskie wszystkich
pozostałych członków grupy.
"Indianie na tapczanie" (muz. Wojtka)
, "Słonie na balkonie" (muz. Janka Pospieszalskiego)
, "Tenao"(muz. Mateusza Pospieszalskiego),
"Czemu rock jest taki długi" (muz. Andrzeja
Ryszki), czy wreszcie tytułowe - wyrapowane -
"Małe Wu Wu" (muz. Wojtka) to przygody,
które dla znacznej ilości słuchaczy (niekiedy
nawet nie za bardzo zorientowanej w tzw. "głównym
nurcie VOO VOO") wciąż naturalnie są powiązane
z czułym uśmiechem. Wspominaniem czegoś, co przed
"Małym Wu Wu" nigdy się nie przydarzyło
w "infantylnym świecie piosenek dla dzieci"...
"Małe Wu Wu w krainie snów
Przeróżne śni wyprawy,
W księżyca nów rusza na łów,
Gdy śpi na boku prawym" (...)
("Małe Wu Wu" - "Małe Wu Wu";
sł. Jerzy Bielunas)
W roku 1988, na jesieni, zespół nagrał kolejną
płytę - "Z środy na czwartek" - swoistą
odpowiedź na "Zespół gitar elektrycznych".
Pierwsza jej część - "środa" - zawiera
Wojtkowe piosenki gdzieś jeszcze zarażone samotnym
smutkiem pierwszej płyty - "Pierwszej Opowieści"
("Opowieść o Ginie 1" "Opowieść
o Ginie 2", "Znowu mi się udało").
Druga - "czwartek" - znów przynosi spore
zaskoczenie, czyli kompozycje wręcz taneczne.
Pogodne i melodyjne. Choć osadzone w rocku, to
z elementami melodyki różnych kontynentów (reggae
"Do nieprzyjaciół", "Diabeł z nudów
śpi" z zaśpiewami balijskimi). Wszystko wieńczy
"Sfora zmor" - jedna z ulubionych piosenek
Wojtka, zawierająca, jak powiada, "elementy
melodyki, której nigdzie na świecie nie ma - trochę
nowosądeckiej"... W warstwie tekstów czuć
już zmianę. Mianowicie, więcej niż dotychczas
podpatrywania i opisywania przez WW "tej
przyjemniejszej z życia stron"... W zasadzie
od tego albumu, tego czasu właśnie, "Budowanie
Floty" będzie się już odbywać bardziej z
akcentem na "czwartek" niż na "środę"...
W roku 1988 zespół dużo koncertował po Europie.
W Danii i Holandii płyty "Małego Wu Wu"
oraz "Z środy na czwartek" zebrały olbrzymie
ilości pozytywnych opinii. W tym też roku Waglewski
został uhonorowany Nagrodą Artystyczną Młodych
im. Stanisława Wyspiańskiego.
Nowy Rok - 1989 - VOO VOO powitało na koncercie
"Letnia Zadyma W Środku Zimy" organizowanym
przez "Towarzystwo Przyjaciół Chińskich Ręczników"
Jurka Owsiaka. Wielogodzinne wydarzenie odbyło
się w styczniu 1989 roku w warszawskim klubie
Stodoła. Tego dnia, obok poszumu hasła "Uwolnić
Słonia" i już "bardzo Jurkowej pomarańczowo-żółtej
dmuchawy do robienia dobrego nastroju" zaprezentowali
się oprócz VOO VOO m.in.: T.Love, Sztywny Pal
Azji, Tomek Lipiński. Podczas koncertu - wymyślonego
przez Owsiaka jako wielka prywatka - VOO VOO zagrało
z niebywałą lekkością i finezją klasyki rocka
takie jak: "You Really Got Me", "Wild
Thing", "Love Is All Around" i
"Riders Of The Storm". Dwupłytowy album,
zapis "całej Zadymy", wydano w tym samym
roku. Set VOO VOO wypełnia "25 procent powierzchni
tegoż zapisu".
Wkrótce hasło "Uwolnić Słonia" zostanie
naturalnie wyparte przez inną, znacznie poważniejszą,
ogólnokrajową Owsiakową Inicjatywę. Łączącą, już
od swych narodzin, wzruszenie z zabawą. Z muzyką.
W "tej podróży" VOO VOO stanie się Jurka
powiernikiem najstarszym, wytrwałym i najbardziej
znaczącym...
Inny ważny koncert w roku 1989 VOO VOO dało w katowickim
Spodku, w ramach 10 Urodzin grupy Dżem.
W październiku tegoż roku (między 21 a 24) zespół
nagrał muzykę autorstwa Waglewskiego do filmu
Bogusława Lindy (debiut reżyserki) "Seszele".
Muzyków wsparła tu znów wokalnie Fiolka Najdenowicz.
Na wydanej ścieżce dźwiękowej, gdzie podstawą
jest muzyka instrumentalna przywodząca na myśl
poszukiwania Osjana, słychać też niekiedy głos
Bogusława Lindy (recytacje wiersza Cezarego Harasimowicza
i Lindy). "Seszele" potwierdzają - już
wtedy - regułę, że po zespole VOO VOO wciąż powinno
się spodziewać czegoś... zaskakującego... Z zupełnie
nowych światów... Ta płyta to jedno z najbardziej
undergroundowych dokonań grupy. Szorstka i pulsująca,
mocno perkusyjna. Kończy ją jednak jeden z najpiękniejszych
gitarowych tematów jakie kiedykolwiek popełnił
Waglewski - "Zielone liście palm błękitne
fale". Wokalnie, na płycie debiutuje Mateusz.
(utwór "Gruby i chudy"). To jednak jeszcze
tylko skromna i nieco zarażona Tomem Waitsem zapowiedź
tego, co niebawem będzie z siebie jak najbardziej
"bardzo po swojemu" wydobywał... Po
latach, ukształtowane Mateuszowe zaśpiewy, pod
względem ekspresji, najszybciej przywołają na
myśl "niekończące się, pełne zapomnienia"
pieśni mistrza qawwali -Pakistańczyka Nusrata
Fateh Ali Khana. Jednak na te zaśpiewy złożą się
elementy słowno-muzyczne znacznie bardziej wielokulturowe.
I afrykańskie. I żydowskie. I słowiańskie. I dalekowschodnie.
"Tu wszystko jest na niby
Na niby
Na niby
Tam - zielone liście palm
Trzeba tylko wierzyć i chcieć
a wszystko się spełni" (...)
("Seszele" - "Seszele na niby";
sł. Cezary Harasimowicz, Bogusław Linda)
4)FLOTA
W dekadę lat 90. VOO VOO weszło z nowym perkusistą.
W połowie roku 1990 został nim Piotr "Stopa"
Żyżelewicz (ur. 31.03.1965; wywodzący się z legendarnych
zespołów muzyki niezależnej - punkowej Armii i
reggae'owego Izraela). "Stopa" bardzo
szybko wmiksował się w VOO VOO, i w tym samym
roku zadebiutował nawet jako kompozytor w drugiej
odsłonie "Małego Wu Wu", znów napisanej
przez Jerzego Bielunasa. W warstwie muzycznej,
tym razem dzieciaki i Wu Wu "jeszcze bardziej
podróżują tu po świecie"... "Stopa"
jest autorem otwierających album rockowych "Podróży
po podwórzu". Potem gościmy m.in. i w Hiszpanii
("Byki z gramatyki"- muz. Wojtka), i
w Chinach ("Chiński murek" - muz. Mateusza),
i w Armenii ("Bajka o złotym baranie"-
muz. Wojtka), i w Irlandii ("Ballada w kratkę"-
muz. Wojtka), i - jak pokazuje ładny i pomysłowy
finał - na "polskich Wyspach Bożego Narodzenia"
(muz. Wojtka). Wprawdzie drugie "Małe..."
nie powtórzyło sukcesu frekwencyjnego z poprzedniej
swojej przygody, ale Wojtek Waglewski często powtarza,
że z wielu pomysłów na tej płycie jest bardziej
dumny niż na "małej płycie pierwszej".
W grudniu 1990 Waglewski poszedł już za to kompletnie
nowym tropem... Nagrał pierwszy solowy album "Gra-żonie"
- dedykowany żonie Grażynie... W sesji wzięli
też udział: Edyta Bartosiewicz (wokale i 1 tekst;
dopiero zaczynająca karierę) oraz Piotr "Stopa"
Żyżelewicz (dopiero zaczynający wspólną przygodę
z VOO VOO). Na gitarach (w tym gitarze basowej),
instr. klawiszowych i perkusji gra tu najczęściej
sam WW!
To z kilku powodów zaskakująca płyta. Literacko
- w całości jest o uczuciach ("prezent dla
żony"). Muzycznie - bardziej komunikatywna
od tego, co do tej pory działo się na wydawnictwach
VOO VOO.
"Metafizyka życia małżeńskiego jest faktem
oczywistym, nadającym żywotowi ludzkiemu blask
cudu" - napisał w notce do płyty Wojtek.
I zarejestrował swoje, nie tak jednak wcale oczywiste,
piosenki o miłości. WW pytany czasem przez przedstawicieli
"kolorowej prasy" o rodzinę, żonę, uczucia
nieodmiennie odpowiada, że co w tej materii ma
do powiedzenia zawarł właśnie na tej płycie...
Rzecz jest prosta formalnie, z dużą ilością gitarowego
grania (często w skali bluesowej). Rozwija się
tu wszystko pomału... Od "wieczorowego stonowania"
(zdumiewająco bardzo samotne "To nic złego",
proste, delikatne "Mogło być"), poprzez
prześmiewczą "Strategię śrubokręta",
mocny Hendrixowski "Wannolot", aż do
"porannego zatrzymania", spokoju - "O
chlebie i winie".
"Jest piąta rano - noc boryka się z dniem
Nasze dusze rozbrykane niełatwo znajdą sen (...)
To godzina, w której rośnie trawa
A myśli się starzeją
A twoje oczy koloru kawy
Nawet w tej chwili nie dorośleją..."
("Gra-żonie" - "O winie i chlebie")
W maju 1991 już całe VOO VOO (dosłownie) skomponowało
muzyki - barwne tematy muzyczne - do przedstawienia
"Popioły" lubelskiego teatru Scena Ruchu,
założonego i prowadzonego przez mima i reżysera
Mirosława Olszówkę (ur. 22.04.1960). "Popioły"
to obraz pantomimiczny inspirowany malarstwem
Edvarda Muncha w reż. Olszówki.
Płyta z tą muzyką, nazwana "Mimozaika",
jest zapisem wielkiego potencjału (kompozytorskiego
i wykonawczego) całego zespołu. Otwierają ją delikatne
kompozycje Waglewskiego: "Może i tak"
i "Cała ta kraina". Potem do głosu dochodzi
bardzo już rozpoznawalny Mateusz. Kompozycja "Wotulinie"
jego autorstwa urzeka pięknem, prostymi a nieoczywistymi
pomysłami rodem z dzieł Gruzińskiego mistrza Djivana
Gasparyana, czy naszego narodowego mistrza - Henryka
Mikołaja Góreckiego. Pośród tematów tu zgromadzonych
na pierwsze wymienienie zasługują jeszcze: "W
apsydzie" Janka Pospieszalskiego (bardzo
przestrzenne, melodyjne, z subtelnym wokalem Anji
Orthodox; może trochę w stylu Pata Metheny'ego?)
oraz "Cień ptaka" autorstwa Waglewskiego
- melodia, która w tym samym jeszcze roku stanie
się bardzo, bardzo znana... Instrumentarium zespołu
zostało tu poszerzone o m.in.: obój i sitar, na
których gra Mateusz. Do dziś, spektakl "Popioły",
z muzyką VOO VOO ("zawsze tylko na żywo")
prezentowany był wielokrotnie na prestiżowych
festiwalach - krajowych i międzynarodowych.
Jak pokazał czas, spotkanie ze Sceną Ruchu stało
się jedną z najważniejszych "Faz Zbudowania
Wielkiej Floty". Mirek Olszówka trzy lata
później został managerem grupy, pomysłodawcą i
producentem wszystkich - po dziś dzień - spektakularnych
wydarzeń koncertowych i wydawniczych sygnowanych
marką VOO VOO...
Trzeba w tym miejscu odnotować wysiłki dotychczasowych
managerów grupy (początkowo rolę tę pełnił Janek
Pospieszalski, następnie - Jerzy Andrzej Byk i
Katarzyna Bodurkiewicz). Koniecznie jednak trzeba
podkreślić, iż dopiero z pojawieniem się Olszówki
oraz "Jego Ludzi" VOO VOO nabrało absolutnie
"drugiego życia" - prawdziwie w jedności...
Wśród "Tych Ludzi" znaleźli się: Jarosław
Koziara - oprawa plastyczna, grafiki, scenografie;
Dariusz "Filek" Filozof - kreacje świetlne;
Michał Wójcik; (dziś wielka gwiazda kabaretu Ani
Mru Mru, a przez kilka lat aktor Sceny Ruchu,
również obsługa sceny) Piotr "Szaman"
Dyśko - obsługa sceny; Andrzej "Mancio"
Mazurek - obecnie obsługa sceny.
Jeszcze chwilę przed "nabraniem drugiego
życia", latem'91 VOO VOO zagrało wspólny,
bardzo ważny koncert z Lechem Janerką na Festiwalu
w Jarocinie (którego "Konstytucje" włączyło
właśnie wtedy do swojego podstawowego koncertowego
repertuaru). A w listopadzie' 91 nagrało kolejną
płytę instrumentalną -"Zaćmienie piątego
Słońca" do filmu dokumentalnego Krzysztofa
Bukowskiego pod tym samym tytułem. Film jest opowieścią
o jednym dniu współczesnego Meksyku - dniu całkowitego
zaćmienia słońca. Płyta przynosi stonowaną muzykę,
w całości autorstwa Waglewskiego, inspirowaną
kulturą latynoską. Raz - przepełnioną smutkiem,
jakimś wyczekiwaniem... (np. "Malinche",
"Nie czyniąc szumu" ). Raz to - pogodą
i nadzieją (np. "Bazar", "I co
dwie nogi miewa"). Nie przypadkiem jednak
Mateusz Pospieszalski w opisie płyty wymieniony
został na pierwszym miejscu... Mateusz gra tu
dużo (i ujmująco pięknie) na przeróżnych dęciakach
(sax.: sopranowym, altowym, klarnecie basowym).
W tym samy czasie (listopad 1991) VOO VOO uczestniczyło
w nagraniu płyty "Kolędy Pospieszalskich"
(wydanie - 1993). To ze wszech miar pozycja wyjątkowa.
Coś pierwszego - autentycznego, wzruszającego
i wielce oryginalnego... Tu nie ma znaków zapytania.
Po prostu słychać dlaczego cała rodzina Pospieszalskich
[Mateusz, Marcin (wybitny basista, kompozytor
i aranżer, współtworzący m.in. zespół Tie Break),
Janek, Karol, z żonami, dziećmi i... VOO VOO]
śpiewa najpiękniejsze polskie kolędy... To kolędy
opracowane z wielkim wyczuciem tradycji, choć
przecież we współczesnych, żywych aranżacjach.
Słychać w nich wykształcenie braci Pospieszalskich
oraz rockowy i jazzowy warsztat muzyczny nabyty
w najlepszym towarzystwie, a także fascynacje
folklorem: rodzimym, szerzej - europejskim, latynoamerykańskim,
afrykańskim i żydowskim. Takie właśnie "kolędy
na cały rok" Pospieszalscy (wraz z rodziną
Steczkowskich, ale już bez Waglewskiego) nagrali
raz jeszcze w roku 2003. (Wydawnictwo nazwano
"Kolędy Pospieszalskich. Najcieplejsze Święta").
Z końcem 1991 Waglewski pisze "Karnawał"
- z pewnością jedną z najczęściej
odtwarzanych swych piosenek w mediach, zwłaszcza
w pierwszych dniach Nowego Roku. Hymn Wielkiej
Orkiestry Świątecznej Pomocy. Hasło "WOŚP"
pojawiło się w grudniu 1991 roku, kiedy to Jurek
Owsiak prowadził swój cykliczny program telewizyjny.
Prócz prezentowania muzyki prosił w nim wszystkich
młodych odbiorców, aby pomagali organizować koncerty,
z których dochód byłby przeznaczony dla Oddziału
Kardiochirurgii Dziecięcej w Centrum Zdrowia Dziecka.
Ruszyły koncerty... Po roku, 3 stycznia 1993 odbył
się pierwszy telewizyjny Finał tej akcji. To znaczy
tysiące wolontariuszy w całej Polsce, przez jeden
tylko dzień zbierało pieniądze, a drugi program
Telewizji Polskiej relacjonował to wydarzenie.
Pierwsza zbiórka poświęcona była kardiochirurgii
dziecięcej. Po tym fakcie, w marcu 1993 roku została
zarejestrowana Fundacja Wielka Orkiestra Świątecznej
Pomocy, która jest koordynatorem corocznych, odbywających
się zawsze w pierwszych dniach Nowego Roku takich
kwest - Finałów i stawia sobie za cel zakup sprzętu
medycznego dla ratowania życia dzieci.
"Muzyka jest nierozerwalnym elementem naszego
grania w WOŚP" - napisał niegdyś w notce
do jednego z Orkiestrowych wydawnictw Jurek Owsiak.
"Pierwsza muzyka, która przebiegła obok nas
to Wojtek Waglewski, zespół VOO VOO i utwór "Karnawał"
- zagrany dziarsko, z bardzo poetycznym i filozoficznym
tekstem, natychmiast stał się czymś w rodzaju
hymnu Wielkiej Orkiestry. Później przeżywałem
chwile grozy, kiedy różni wielcy i uznani artyści
podsyłali nam swoje teksty i melodyjki, w których
aż "dymiło się" od smutku i cierpienia
dzieci. Goniłem ich grzecznie, ale bezwzględnie
. Orkiestra stworzyła swoją muzykę i klimaty.
Stworzyła mnóstwo radosnych dźwięków - bo taka
jest filozofia naszego działania. Czynienie rzeczy
dobrych przez radość, miłość i zabawę".
Nic dodać, nic ująć...
"Myślę o nas, a dusza ma bredzi
Niczego nie można się od niej dowiedzieć
By dialog był pełny potrzeba dusz dwu
A życia bacik nie daje nam tchu" (...)
("Karnawał" - hymn WOŚP)
Gdzieś może "zarażone Karnawałem", w
połowie roku 1992, VOO VOO po raz drugi komponowało
dla teatru Scena Ruchu, tym razem tematy muzyczne
do pantomimy komicznej pt. "Kalejdoskop".
Reżyseria - Mirosław Olszówka. Choreografia -
Małgorzata Mazurkiewicz. Materiał opublikowano
jednak dopiero w roku 1999, w tytule nic nie zmieniając.
"Kalejdoskop" to pogodne, trochę cyrkowe
muzyki (znów nie tylko autorstwa Wojtka) i znacznie
bardziej surowe brzmienia od "Mimozaiki".
Tematem spinającym całość jest zwiewna, akordeonowa
kompozycja Mateusza Pospieszalskiego - "Żółty".
Na przełomie listopada i grudnia 1992, VOO VOO
nagrało płytę "Łobi Jabi", w kilku momentach
z towarzyszeniem kwartetu smyczkowego (w składzie:
Sławomir Talacha, Marta Trybuła, Dariusz Smoliński,
Dorota Smolińska). Aranżacje smyczków są dziełem
Mateusza, podobnie jak i utwór tytułowy. Na tym
wydawnictwie "Łobi Jabi" pojawia się
w kilku krańcowo odmiennych wersjach. Jako zwieńczenie,
nagranej fantastycznie jeszcze raz "Floty
Zjednoczonych Sił", jako "Łobi Jabi"
- autonomiczne, tęskne, wzruszające z towarzyszeniem
tylko kwartetu smyczkowego, w zespołowej wersji
"tylko wokalnej" oraz w wersji "czad-koncertowej"...
Pośród Wojtkowych piosenek zamieszczonych na krążku
na podkreślenie zasługują też w pierwszym rzędzie:
zgrabny i esencjonalny "Front torowania przejść",
melodyjne "Gusła" (z domieszką sitaru)
i balladowe "Mydło, powiodło" (z delikatnymi,
bardzo ładnymi "smykami").
W następnym roku muzycy dużo koncertowali. Wiosną
zarejestrowano koncert, tym razem w pełni akustyczny,
w studio Radia Łódź. (rzecz nazwano "Koncert
w Łodzi").
W roku 1993 Radio Łódź wespół z Telewizją Polską
S.A. zainicjowało bowiem cykl comiesięcznych "koncertów
bez prądu". TVP bezpośrednio wydarzenia transmitowała.
W tej konwencji, ciekawie, niekiedy bardzo zaskakująco
zaprezentowała się w pierwszych odsłonach "nasza
klasa mistrzowska". Inicjował wszystko Grzegorz
Ciechowski. Druga odsłona dotyczyła VOO VOO, które
zjednoczyło siły z kwartetem smyczkowym (w składzie:
Tomek Gołębiewski, Marek Stuczyński, Mirek Pejski,
Jola Bracha) oraz Radkiem Nowakowskim (instr.
perc.; Osjan). Koncert otwiera "Łobi Jabi"
(w znanej, a jednak zaskakującej, podszytej potęgą
smutku, wersji). Potem płynnie przechodzimy w
"Wizytę III", by po niej pozostać aż
do końca w ciepłych, radosnych nastrojach (podbitych
szalonymi Mateuszowymi zaśpiewami). W roztańczeniu
(m.in.: "Konstytucje", "Karnawał",
"Żółty").
W roku 1993 zespół wziął udział w wielkiej, ogólnokrajowej
trasie WOŚP (w towarzystwie zespołów: Ira, Proletaryat,
Kobranocka i Zdrowa Woda), Rock&rollowych
Antylach we Wrocławiu i katowickich Odjazdach.
"Łobi jabi je
Łobi jabi je je
Łobi jabi je
Łobi jabi je je
Lobi jo bija bijo bije
Tonight" (...)
("Łobi Jabi" - "Łobi Jabi";
sł. Mateusz Pospieszalski)
O tym, że Mateo jest pełen muzyki i fantastycznych,
barwnych pomysłów dowodzą sesje z wiosny i jesieni
1993, kiedy to zespół VOO VOO wraz z zespołem
Tie Break nagrywał muzyki do filmów "Balanga"
w reż. Łukasza Wylężałka oraz "Gorący czwartek"
w reż. Michała Rosy. Mateo jest kompozytorem obu
muzyk, które zostały wspólnie wydane w roku 1995
pod szyldem "Matika. Muzyka filmowa".
Tematy do "Balangi" wykonuje VOO VOO,
często z towarzyszeniem kwartetu smyczkowego znanego
z płyty "Łobi Jabi". Saksofony, czasem
flety, gdzieś najbliższe pod względem intonacji
"Sno-powiązałce" pełnią tu rolę przewodnią.
Kompozycje z "Gorącego czwartku" (znacznie
bardziej pogodne i swingujące, zabarwione "muzyką
świata" - zwłaszcza Afryki i Ameryki Płd.)
grają, prócz Mateusza i WW, m.in.: Marcin Pospieszalski
(gitara basowa), Antoni "Ziut" Gralak
(trąbka), Janusz Yanina Iwański (gitary), Kuba
Majerczyk (perkusja) a także kwartet smyczkowy
(w składzie: Michał Sinelnikow, Leonid Dworkin,
Jurij Iwanow, Siergiej Rysanow). Do tego wszystkiego,
w oryginalnym Mateuszowym języku "który właśnie
się kształtował" - śpiewają (ba - i genialnie
swingują!) kilkuletnie wtedy dzieci - Gralaka,
Iwańskiego i Pospieszalskich. Prześliczna kompozycja
"Ena Ye", czy skoczna "Idy Sadi"
to tylko przykładowe niesamowite zapisy twórczych
możliwości Mateusza. Muzyka do "Gorącego
czwartku" została nagrodzona na Festiwalu
Polskich Filmów Fabularnych w roku 1994.
W tym właśnie roku, w czerwcu, VOO VOO koncertowało
w Lublinie na Rynku Starego Miasta. Na tym koncercie
debiutuje Darek "Filek" Filozof - realizator
i pomysłodawca oprawy świetlnej VOO VOO. Jest
to również pierwszy koncert wymyślony i organizowany
już przez Mirka Olszówkę, który w tym czasie został
managerem grupy.
To był początek lat 90. Wybrałem się do klubu Grażyna
w Lublinie, żeby posłuchać zespołu, o którym ktoś
mi powiedział, że jest dobry. Już po pierwszym
utworze szczęka mi opadła. Z jaką swobodą oni
grali... Czuło się, że ci muzycy mogą zagrać wszystko
i to na najwyższym poziomie. Zapragnąłem mieć
ich muzykę w naszych spektaklach. Poszedłem za
kulisy i nieśmiało zwróciłem się do Waglewskiego:
Panie Wojtku, czy zechciałby Pan skomponować coś
dla teatru Scena Ruchu? Waglewski najpierw mi
kazał mówić po imieniu, a potem wyraził chęć obejrzenia
nas na scenie. Stwierdził, że jeśli spektakl przypadnie
mu do gustu, napisze do niego muzykę. Wspólnie
z Małgosią Mazurkiewicz, moją żoną, zagraliśmy
"Popioły". Dwa tygodnie później otrzymaliśmy
od zespołu taśmę z gotową muzyką. Gdy, kilka lat
potem, dostałem od zespołu propozycję prowadzenia
jego interesów, pomyślałem sobie - czym się różni
sprzedawanie spektakli od sprzedawania koncertów?
Po kilku dniach namysłu powiedziałem - TAK - wspomina
Olszówka.
Podczas lubelskiego koncertu w roku 1994 VOO VOO
grało w towarzystwie m.in.: zespołu góralskiego
"Palinka" Joszki Brody i aktorów teatru
Scena Ruchu.
We wrześniu'94 zostaje nagrana jedna z tych kilku
/ kilkunastu? przełomowych płyt w historii VOO
VOO - "Zapłacono". Za którą, jak czasem
WW wraca pamięcią, rzeczywiście zapłacono...
To bardzo różnorodna stylistycznie płyta. Z jednej
strony - dość młodzieńcza, wręcz surowa brzmieniowo.
A z drugiej - wyrafinowana. Pełna ciekawych pomysłów
z "różnych światów". Na "Zapłacono"
pojawili się gościnnie: Senegalczyk Mamadou Diouf
(śpiew; poezje w macierzystym języku; który do
roku 2000 będzie na stałe z zespołem współpracował)
i góral z Beskidów - Joszko Broda (fujary, fleciki,
okaryna, drumla). Znajdziemy tu piosenki najróżniejsze.
I balladowe: "Czajnik" [w warstwie słowa
(również słowa Mamadou) cudownie "wypełniony
miłością" a muzycznie "zabarwiony Afryką"
- ze śpiewem Mamadou w roli głównej], "Joszko".
I inspirowane rock&rollem ("Posypałka",
"Łeboskłon" - zabarwiony Irlandią).
I nawiązujące do Milesa Davisa, z okresu elektronicznego
("Na polu dżdży" - gdzie na trąbce gra
Mateo!). I nie po raz pierwszy nawiązujące do
Hendrixa (fantastyczna gitarowa improwizacja w
"Gdy będę miał 65"). Za tę płytę, w
roku 1995, Waglewski został uhonorowany nagrodą
polskiego przemysłu fonograficznego "Fryderyk"
w kategorii "najlepszy kompozytor' 94".
Ale nie tylko dzięki muzyce - znów nieszablonowej
- "Zapłacono" ma charakter przełomowy
dla zespołu. Na niej debiutuje Jarosław Koziara
(ur. 30.01.1967) - malarz, grafik, plakacista,
performer. Od tych dni nieodmiennie związany z
tzw. plastycznym, z miejsca rozpoznawalnym wizerunkiem
grupy. Autor wszystkich okładek płyt, loga zespołu
i jego koncertowych scenografii.
Zakres uprawianych przeze mnie działań jest dość
rozległy i trudny do zdefiniowania. Najogólniej
można by to nazwać - sztuką efemeryczną, przenikanie
się mediów jest chyba najbardziej charakterystyczną
cechą tej działalności. Instalacja staje się częścią
performencu, performence zamienia się w happening
itd... Pojawiają się tu żywe postaci, ślimaki,
ryby, robaki, które stanowią część składową różnych
instalacji. Sztuka ta zawiera w sobie wiele elementów
organicznych, ready mades, łączonych z tradycyjnym
malarstwem, czy rysunkiem. Wyrażają autoironiczną
formę odbioru i pojmowania świata tego... Moje
działania dla VOO VOO - okładki płyt, scenografie
- nie są tylko i wyłącznie ilustracją tekstów
czy muzyki. Moje rytmy i ornamenty są kompatybilne
ze sztuką Wojtka Waglewskiego - mówi Jarek Koziara.
W lipcu 1995 roku Koziara wymyślił i wykonał pierwszą
oryginalną koncertową scenografię dla VOO VOO
- w kamieniołomach w Kazimierzu nad Wisłą. Było
to 80 gigantycznych totemów wkomponowanych w pejzaż
kamieniołomów. Wtedy to zespół, wraz z zaproszonymi
gośćmi, hucznie (a nieszablonowo) rozpoczął świętowanie
swych X-tych Urodzin.
Koncert "VOO VOO w Kamieniołomach" był
wielkim wydarzeniem artystycznym roku (m.in. Nagroda
Teleexpressu dla Mirka Olszówki). Kazimierz -
"miasto magiczne" - stał się tego dnia
miejscem wręcz pielgrzymek młodzieży... Koncert
(w pełni darmowy) dla ponad 10 tysięcy ludzi,
w pięknej scenerii i starannej scenografii, zorganizowany
wielomiesięcznym trudem, rozpoczął się o godzinie
17.00, zakończył o 5.00 nad ranem!
Zagrali zespoły: Orkiestra pod wezwaniem Św. Mikołaja,
Homo Twist, Świetliki, John Porter, Palinka, VOO
VOO, Kwartet Jorgi, kwartet smyczkowy Arthur Rubinstein
Quartet. O piątej nad ranem zakończył wszystko
Wojtek Waglewski z Mateuszem Pospieszalskim (oraz
Martyną Jakubowicz w chórkach). Wspólnie wykonali
piosenkę "O chlebie i winie" / "Piąta
rano". Być może tego poranka zrodził się
pomysł duetów: Wojtek Waglewski - Mateo Pospieszalski,
które ruszą z koncertami jednak dopiero kilka
lat później.
W tym samym roku VOO VOO zagrało także na Rock
Opolu i katowickich Odjazdach. Wojtek Waglewski
wystąpił też na koncercie "List do R. Na
12 Głosów" - hołdzie dla Ryszarda Riedla
z udziałem czołowych polskich artystów.
Na jesieni'95 zespół zrealizował płytę "Rapatapa-to-ja"
- bardziej przystępną, piosenkową i na pewno bardziej
przestrzenną "wersję "Zapłacono""...
Znów pojawia się Mamadou. Ale tym razem debiutuje
on także jako kompozytor w zespole. Jego autorstwa
jest poruszający i wspaniale, z Coltrane'owską
wręcz pasją "wznoszący się" utwór "Mungi
Doh"- wielka ozdoba płyty. Mamadou przynosi
też ze sobą - udzielając się wokalnie - pogodne
afrykańskie nastroje (tytułowe "Rapatapa-to-ja"
z muzyką Wojtka, taneczny "Tropikalny list",
z własnym słowem i "czarną - radosną muzyką
Mateusza").
Do istotnych przystanków na tej płycie należy
zaliczyć: "Sprężyć krok" (jeden z najstarszych
utworów VOO VOO zagrany raz jeszcze "na nowo"),
"księżycowy "Bisz Bosz"" (ze
skreczami w wykonaniu DJ Jan Mariana), dynamiczne,
rockowe "Nie spać" (w warstwie słowa
niezmiennie aktualne ostrzeżenie...) oraz ładną
balladę "Z pomieszania win".
W tymże roku Wojciech Waglewski został wyróżniony
"Paszportem Polityki" w kategorii "Rock.
Pop. Estrada". Kilka lat później WW skomponuje
i wraz z całym VOO VOO nagra sygnał promocyjny
"Paszportów", m.in. towarzyszący uroczystej
gali wręczenia tych nagród.
W roku 1996 zespół ruszył w ogólnopolską trasę
koncertową promującą album.
W wakacje, sceną był duży amerykański truck. Na
jesieni wszystko przeniosło się do klubów. Wydarzenia
łączyły w sobie różne rodzaje sztuk: polską -autentyczną!-
muzykę ludową (występy kapel ludowych z różnych
regionów Polski), tańce obrzędowe, akcje plastyczne
Jarka Koziary (ze szczudlarzami i tancerzami z
teatru Scena Ruchu), przedstawienie "Kalejdoskop"
oraz koncert VOO VOO z Mamadou.
W roku 1996 zespół wciąż dużo koncertował po Polsce
(także na dużych plenerowych imprezach jak Juwenalia
w różnych miastach kraju).
Na przełomie września i października zespół współuczestniczył
w nagraniu albumu "Najlepsi Śpiewają Voo
Voo. Flota Zjednoczonych Sił" - zestawu swoich
dotychczas najbardziej znanych piosenek w wykonaniu
cenionych wokalistów. WU WU śpiewają tu m.in.:
Kasia Nosowska, Kayah, Grzegorz Turnau, Lech Janerka,
Kazik, Maciek Maleńczuk i Staszek Soyka.
Płyta była promowana nową, bardzo urokliwą, lekko
leniwą wersją "Jak gdyby nigdy nic"
w wykonaniu Kasi Nosowskiej. VOO VOO nie byłoby
jednak sobą, gdyby nawet w przypadku takiego zestawu
- nazwijmy "The Best of" - nie przygotowało
dla swych fanów niespodzianki. Całość zamyka "Środa
w nocy"- premierowa pieśń Wojtka Waglewskiego,
w jego wykonaniu, "bliźniacza siostra "Znowu
mi się udało"" - z poruszającym solo
saksofonowym Mateo. (Jak niektórzy szybko orzekli:
"Po prostu najlepsi śpiewają Voo Voo!) (...)
W kwietniu' 97, w warszawskim klubie Stodoła,
odbył się koncert z udziałem wszystkich artystów
goszczących na tej płycie. Na nim wystąpili także
szczudlarze i tancerze ze Sceny Ruchu, w kostiumach
zaprojektowanych przez Koziarę. Był on też autorem
oryginalnej scenografii tegoż koncertu. Kilka
lat później Jarek Koziara "zamaluje i ozdobi
swoimi arnamentami" już absolutnie całą Stodołę.
Od wakacji roku 1997, przez cztery lata pod rząd,
VOO VOO występowało na gdańskim "Festiwalu
Ludów Północy" organizowanym przez tamtejsze
Nadbałtyckie Centrum Kultury. Jak powiada WW,
były to spotkania "na zadany temat".
Zespół grał bowiem tematy gości - zespołów ludowych
z Rosji i Mongolii (co roku innych) - niekiedy
tylko delikatnie wplatając w to melodie dobrze
znane fanom VOO VOO i niekiedy wplatając w to
wszystko głos Mamadou Dioufa. Od czasu tych muzycznych
spotykań Mateo włączy do swoich - nieskończenie
potężnych i tajemniczych - zaśpiewów także elementy
muzyki z dalekich stepów (śpiewu gardłowego).
Dokładnie w tych samych latach zespół bierze też
udział w "Inwazji Mocy Radia RMF" -
cyklu wielkich wakacyjnych plenerowych koncertów
w różnych miastach Polski.
Z tego okresu pochodzi druga solowa (sygnowana
tylko własnym nazwiskiem) płyta Wojciecha Waglewskiego.
Nagrywano ją w połowie roku 1997. To "Muzyka
od środka" - wypełnia ją zbiór kompozycji
Waglewskiego do filmu "Kroniki domowe"
w reż. Leszka Wosiewicza. Na płycie gra całe VOO
VOO plus goście: Antoni "Ziut" Gralak
(trąbka) i góral z Podhala - Sebastian Karpiel-Bułeczka
(skrzypce, śpiew). I znów... zaskoczenie. Materiał
przynosi nuty zwrócone ku polskiemu folklorowi,
w tym góralskiemu - pierwszy raz tak czytelne
w całej historii poszukiwań Waglewskiego. Być
może ta muzyka jest po prostu "podróżą do
krainy dzieciństwa WW"? Zaczyna się wszystko
od "pastiszu muzyki środka" - piosenki
"I cóż że żal". (Pierwszy i jedyny pastisz
jaki popełnił WW! Piosenka ta w elektronicznym
mixie Grzegorza Ciechowskiego powraca i na końcu
płyty) Ale cała płyta jest, jako się rzekło, najpierwej
"polska korzennie" i to bez żadnych
żartów... (Wzruszająca "Opowieść bolesna"
oparta na pieśni religijnej "Święty Mocny",
albo zupełnie szorstkie, surowe "Hołubce",
albo miniaturka - "Tam w Bernie"). Na
płycie są też utwory szerzej czerpiące z dorobku
muzyki ludowej jak np. "Trochę skrzypiec"
(zainspirowane muzyką żydowską) albo "Rużyłło"
(utrzymane w stylu tanga). Za takie poszukiwania,
za tę muzykę Waglewski został nagrodzony na Festiwalu
Camerimage w roku 1998.
Na przełomie stycznia i lutego' 98 zostaje nagrana
nowa płyta nazwana "OOV OOV" - bez Janka
Pospieszalskiego, który w owym czasie odszedł
z zespołu, od wielu jednak lat przygotowując na
swoje miejsce godnego następcę - Karima Martusewicza
(ur. 27.11.1972; gitara basowa, kontrabas, piła;
do tego czasu współpracującego z grupami funkowo-jazzowymi
w Austrii, Niemczech i Włoszech, absolwenta szkoły
jazzowej w Grazu).
Na "OOV OOV" Martusewicz jeszcze nie
występuje. Na wszystkich gitarach (w tym gitarze
basowej) gra tu Wojtek Waglewski. To zresztą "bardzo
jego płyta" - tak jakby chciał powiedzieć,
że mimo dziesiątek barw jakie przepłynęły w jego
muzyce przez wszystkie te lata, nieodmiennie dobrze
pamięta o barwie "najwcześniejszej",
z debiutanckiego albumu - "Fioletowej"...
To jednak nowoczesna płyta, bardzo transowa, z
wykorzystaniem muzyki jungle. Nie ma mowy o "oglądaniu
się wstecz, o odgrzewaniu pomysłów". O charakterze
tego wydawnictwa decydują długie, pełne kontrastów
melodycznych i rytmicznych (ukłony dla "Stopy"!)
utwory: "Dwa w jednym umpa umpa", "Nuty
dźwięki" (ze znaczącym poetyckim WW tekstem),
"Dołek" i "Pusz się" (z tekstem
Witkacego). Z fenomenalnymi, pełnymi maestrii
i "szaleństwa" solówkami Waglewskiego
i Pospieszalskiego. W jednej z trzech krótkich
form - "Wzgórzu" znów pojawia się głos
Kasi Nosowskiej. Wśród gości zaproszonych do tej
opowieści są też: Mamadou (śpiew) i Antoni "Ziut"
Gralak (trąbka) oraz Dj Mad (skrecze; debiutujący
Piotrek Waglewski, syn WW - obecnie zwany Emade).
"OOV OOV" kończy się (podobnie jak pierwszy
album - "Voo Voo") w spokoju i zadumie.
Z wielką nadzieją, piękną melodią - wielce wymowną
pieśnią "Będę żył".
Ogólnokrajowa trasa promująca "OOV OOV"
nie po raz pierwszy pokazała nowe - także wizualnie
- oblicze zespołu. Koziara wymyślił tu etno-techno
scenografię, natomiast "Filek" oprawił
to wszystko w oryginalne efekty świetlne m.in.:
ultrafiolety i stroboskopy. Integralną częścią
tejże scenografii stali się - wpierw nieruchomi
- tancerze Sceny Ruchu. Muzycznie, tamte koncerty,
składały się z trzech odsłon. Podczas pierwszej
- muzycy wykonywali utwory z "OOV OOV".
Drugą część wypełniały akustyczne duety: Waglewski
-Pospieszalski (znacznie bardziej pogodne i "pastelowe";
głównie z płyty "Gra-żonie"). Wszystko
wieńczył zestaw najbardziej znanych pieśni zespołu.
"Biało, jasno, jaśniej, ostra biel
Całe niebo, piekło wdzięcząc się...
I ten namolny ból, co wgryza się w czaszki tył
-Mówią, że dzisiaj będę żył".
("OOV OOV" - "Będę żył")
Jeden z takich koncertów został zarejestrowany
w Trójkowym Studio im. Agnieszki Osieckiej w czerwcu'99.
Materiał, w postaci podwójnej płyty nazwanej "Koncert
w Trójce" (pt.: "Longplay" i "Singiel")
szybciutko wydano na jesieni tego samego roku.
Na płycie tej gra już Martusewicz (zwany tu Musiatowicz...)
- ale to ten sam - obecny basista zespołu! (...)
VOO VOO wzmacniają tu jeszcze: Antoni "Ziut"
Gralak (trąbka), Mamadou (śpiew) oraz DJ Mad (skrecze).
W sierpniu 1999 VOO VOO, po raz pierwszy, wzięło
udział w "Przystanku Woodstock" w Żarach
- największym (gromadzącym setki tysięcy publiczności)
festiwalu muzyki niezależnej w Europie! Dziele
Jurka Owsiaka, będącym podziękowaniem dla wszystkich
wolontariuszy i uczestników Finałów WOŚP. Na "Polskie
Woodstock" zespół powracał jeszcze dwukrotnie.
W roku 2001 (znów do Żar) i w 2004 (do Kostrzyna
nad Odrą). Innymi podziękowaniami za Finały WOŚP
stały się wkrótce specjalne koncerty -Wielkanocne
i Bożonarodzeniowe - organizowane przez Fundację
WOŚP, w których to Cała Flota VOO VOO (muzycy,
scenograf, manager - współproducent wydarzeń)
stała się - nie bójmy tego słowa - dominantą...
Koncert Wielkanocny odbył się w kwietniu 2000
roku w Teatrze Wielkim w Warszawie. Wraz z VOO
VOO wystąpiły wtedy zespoły: Raz, dwa, trzy, Carrantuohill,
Amampondo (RPA), Chór i Orkiestra Teatru Wielkiego
Opery Narodowej pod dyrekcją Wojciecha Michniewskiego,
a także tancerze i szczudlarze Sceny Ruchu.
W wykonaniu VOO VOO (w porywających wersjach z
Wielką Orkiestrą i Chórem) zabrzmiały utwory:
"Łobi Jabi - Flota Zjednoczona Sił",
"Nabroiło się" (zapowiedź wydarzenia...),
oraz "Karnawał" (kilkunastominutowy,
nie znający zakończenia...). Kierownikiem muzycznym
koncertu był Wojtek Waglewski. Aranżacje utworów
na zespół i Wielką Orkiestrę napisał Mateusz Pospieszalski.
Bajkową, wielkoformatową scenografię zaprojektował
i wykonał Jarek Koziara.
W następnych latach wydarzyły się takie - wzruszające
i radosne; imponujące - Koncerty WOŚP, jeszcze
trzy. Tym razem wszystkie - Bożonarodzeniowe.
[2000 (Warszawa; Teatr Polski), 2001 (Warszawa;
Teatr Wielki), 2002 (Wrocław; Sala Widowiskowo-Sportowa
Impart)]. Podczas tych "muzycznych spotykań"
VOO VOO współpracowało m.in. z Małgorzatą Walewską,
Chórem Teatru Wielkiego, Orkiestrą i Chórem Filharmonii
Wrocławskiej oraz zespołami: Trebunie Tutki, Golec
uOrkiestra, Mazowsze, Dharma (Katalonia), I Muvrini
(Korsyka). Kierownictwo muzyczne nad wydarzeniami
sprawował Mateusz Pospieszalski (jego dziełem
są wszystkie wielkie aranżacje tych koncertów).
Scenografię - raz to niezwykłych rozmiarów (400
m2), raz to niezwykłych rozwiązań (obraz - kompozycja
z 14 tyś. płyt CD.!) - nieodmiennie wymyślał i...
wykonywał Jarek Koziara. Materiały do "bajek
Koziary" produkował zaś Mirek Olszówka.
W lutym roku 2000, z inicjatywy Olszówki, Waglewski
i Pospieszalski zarejestrowali wspólny koncert
"z duetami". Wydano go dwa lata później,
rzecz nazwano "Wagiel / Mateo - Koncert".
To zapis koncertu z warszawskiego Teatru Studio.
Skromny ślad, tego co działo się (i wciąż dzieje!)
na takich spotkaniach... Naznaczonych piekielną
wyobraźnią, refleksem i skłonnością "do zabawy
dźwiękiem" Obu Muzyków...
W lipcu 2000, w Trójkowym Studio im. Agnieszki
Osieckiej zespół inaugurował obchody swojego XV-lecia,
muzykując z zespołami ludowymi z Buriacji i Rosji
["Dabesenam", "Ajałga" (Buriacja),
chór"Matica" (Rosja)].
W tym samy okresie (lipiec'00) odbył się też inny
- ważny, wielogodzinny - Koncert Jubileuszowy
na Zamku w Janowcu nad Wisłą. Poprowadził go Jurek
Owsiak. VOO VOO zaprezentowało wiele swych kompozycji
filmowych i teatralnych. Koziara zaś przygotował
magiczne płonące widowisko w ruinach Zamku.
Janowiec stał się w owym czasie szczególnie ulubionym
przez zespół "miejscem na Ziemi". Bo
"takim miejscem" stał się wcześniej
dla managera zespołu. Mirek Olszówka, założyciel
i prezes Stowarzyszenia Janowiec, który od połowy
lat 90., swoje życie dzieli między Lublinem a
Janowcem właśnie, w tym drugim miasteczku odnalazł
piękno, spokój, energię i przestrzeń do realizacji
swoich "Nieskrępowanych Idei". Wśród
nich są m.in. cykliczne imprezy organizowane od
roku 2000 na zamkowym dziedzińcu: Majówka Teatralna,
Noc Świętojańska (zawsze z udziałem VOO VOO),
oraz największy w Europie LAND ART - obraz ziemny
autorstwa Jarka Koziary, powstały na janowieckich
nadwiślańskich łąkach. (Pierwszy LAND ART zrealizowano
w roku 2000, następne - w latach 2003/2004. Najświeższa
jego odsłona przewidziana jest na rok 2005!).
Do Janowca VOO VOO szybko więc powróciło... Już
na jesieni 2000 roku realizując, w zabytkowym
spichlerzu, swoją nową płytę - "Płytę z muzyką".
Płyta jest namacalnym, czytelnym dokumentem, że
dla VOO VOO wszelkie Jubileusze, Obchody, to naturalne
okazje, by wszystkich (nawet najwierniejszych
fanów) zaskoczyć...
To jedna z najbardziej komunikatywnych i przebojowych
płyt w historii zespołu. Po "OOV OOV"
- kolejna duża niespodzianka... Tym razem emanująca
ciepłem, pogodą ducha. Czasem nawet melodiami
spod znaku "The Beatles".
W kilku nagraniach uczestniczył znów kwartet smyczkowy,
tym razem Kwadrat (w składzie: Grzegorz Lalek,
Kasia Pieniak, Romek Protasik, Patryk Rogoziński).
Piosenki: "Nabroiło się", "Dwójnia",
"Dziury w całym", czy najbardziej transowa-szalona
"Ktoś mi zajumał Pulower" szybko weszły
na listy przebojów i do ścisłego repertuaru koncertowego
grupy. Szczególnym utworem, perłą tej płyty, jest
absolutnie natchniony "Człowiek wózków",
napisany do tak samo zatytułowanego filmu w reż.
Mariusza Malca.
Szamański. Wieloplanowy. Ze wschodnim, buriackim
Mateuszowym zaśpiewem.
Oprócz "Waglewskich piosenek" na "Płycie
z muzyką" znajdziemy też trzy tajemnicze
opowiadania - "Kokoryny" - czytane przez
Jana Peszka na tle sympatycznych walczyków skomponowanych
przez Mateo. Już niebawem "Kokoryny odsłonią
swoje Tajemnice"...
Na tej płycie zadebiutował w VOO VOO, jako realizator
dźwięku, Piotr "Dziki" Chancewicz (ur.
23.05.1965) - tu jeszcze tylko wspomagając Leszka
Kamińskiego. Odtąd stanie się specjalnym, bardzo
nowoczesnym "oprawcą dźwiękowym" zespołu
- tak na płytach jak i koncertach. Od roku 2004,
"Dzikus" ma też swego zmiennika, jest
nim Sławek Gładyszewski.
Na przełomie marca i kwietnia 2001 roku VOO VOO
(wraz z kwartetem Kwadrat i aktorami Sceny Ruchu)
pojechało w ogólnokrajową trasę promocyjną - tym
razem po teatrach i filharmoniach.
"Bywało że pytałem się
By dowiedzieć się czegoś
O tym o czym wcale nie
Nie chciałbym wiedzieć
Od siedmiu nocy, siedmiu dni
Jakby łatwiej mi było
Mówić o tym, o czym nic
Dotąd nie mówiłem"
("Płyta z muzyką" - "Człowiek wózków")
W tamtym roku Waglewski napisał muzykę do animowanego
filmu "Tytus Romek i Atomek wśród złodziei
marzeń" w reż. Leszka Gałysza. Pod takim
tytułem opublikował swoją trzecią solową płytę
- bliską stylistycznie "Płycie z muzyką"
(nawet jeszcze bardziej beatlesowską). Gra całe
VOO VOO, kwartet smyczkowy Kwadrat. Śpiewają m.in.:
Marcin Rozynek, Tomasz "Oley" Olejnik
oraz Marek Kondrat, Piotr Gąsowski i Wojciech
Malajkat (którzy to "użyczyli swych głosów"
tytułowym postaciom filmu). Autorem ciekawych
aranżacji smyczków do dwóch utworów tylko instrumentalnych
(nazwanych tu "Skrzypki szybkie", "Skrzypki
wolne") jest Karim Martusewicz.
W tym samym roku, "tajemnicze Kokoryny"
znajdują swoje - teatralno - muzyczne - rozwinięcie.
Powstaje "Muzyka ze słowami". Więcej
niż teatralny spektakl, i znacznie więcej niż
koncert. Reżyseria - Piotr Cieplak. Produkcja
- Mirek Olszówka. Scenografia - Jarosław Koziara.
Projekt i realizacja oświetlenia - Darek "Filek"
Filozof.
Tajemne teksty napisane przez nieznanych szerzej
krakowskich autorów (ludzi z porażeniem mózgowym),
wiersze Edwarda Eastlina Cummingsa, Marysia i
Jan Peszek jako przewodnicy niezwykłej wyprawy,
kompozycje Wojtka Waglewskiego, żywa muzyka (muzyka
na żywo) VOO VOO w każdym przedstawieniu - wszystko
to powoduje, że z miejsca ruszmy w podróż... To
podróż wyobraźni. Pełna emocji, wzruszeń, ale
w pierwszym rzędzie - humoru i pogody ducha.
Premiera "Muzyki ze słowami" (w tym
płyty tak też nazwanej) odbyła się w lutym 2002
roku w warszawskim Teatrze Studio. Od tego czasu
przedstawienie "podróżuje" po całym
kraju, grane jest na wielu festiwalach i przeglądach
teatralnych.
Natychmiast weszło do wspaniałego kanonu dzieł
pokazujących piękno i bogactwo "naszego wspólnego
intymnego świata" (patrz: film "Nienormalni"
Jacka Bławuta), którego jednak tę "wspólną
część" tak wielu tzw. "zdrowych, normalnych
ludzi" chciałoby wyprzeć ze swej świadomości,
swego życia...
Cichą sprawczynią "Muzyki ze słowami"
jest Ala Mucha z Dziennego Ośrodka Adaptacyjno
- Rehabilitacyjnego dla Dzieci Niepełnosprawnych
w Krakowie.
5)KLUCZ (DO ŚWIATA NOWEGO)
Na jesieni roku 2001 VOO VOO raz jeszcze nagrywało
w spichlerzu w Janowcu. Tym razem efekt swych
poszukiwań nazwało "Płyta". Na niej,
obok ścisłego VOO VOO składu, gościnnie wystąpili:
Luis Ribeiro (instr. perc., vokale) oraz Fisz
(Bartek Waglewski, syn Wojtka; voc. - "opowieść
hip-hopowa").
"Płyta" otwiera nowy rozdział na drodze
WW i jego muzyków. To rozdział bardziej jazzowy
(nu-jazzowy), ale przecież wciąż piosenkowy...
"Płyta" jest pastelowa i subtelna. Szlachetność
tonu wypiera jego intensywność. Wojtek improwizuje
tu dużo na gitarze (rozmarzone utwory: "Złotousty",
"Lęk wysokości"). Mateuszowych instrumentów
pozornie tylko jest tu mniej. Jak dobrze się wsłuchać
- piękne melodie "drugich planów" (w
tym saksofonu!) to przecież dzieła, których nie
da się pomylić z robotą żadnego innego muzyka...
Innymi smaczkami "drugich planów" tej
płyty są różnego typu instrumenty perkusyjne -"blaszki,
dzwonki, przeszkadzajki" - Luisa Ribeiro.
Muzyka z tzw. "sceny wiedeńskiej", na
co dzień grającego z największymi sławami jazzu
i gwiazdami popu.
Swingującymi przebojami z tej "Płyty"
stały się: "Zejdź ze mnie" (zabarwiony
południowoamerykańską melodyką) oraz "Mam
głęboko".
W marcu i kwietniu grupa promowała ją - wzmocniona
o Luisa Ribeiro i Eldisa La Rosa (sax.) koncertami
klubowymi w kraju i za granicą (m.in. na scenach
klubowych Nowego Jorku, Chicago i Wiednia).
Latem 2003 roku zespół realizuje płytę "Voo
Voo z kobietami" (z gościnnym udziałem wielkich
dam światowego jazzu: Anny Marii Jopek i Urszuli
Dudziak). WW idzie nu-jazzowym tropem poprzedniej
realizacji - "Płyty", wciąż jednak zaskakując
i niezmiennie tworząc wyjątkowo komunikatywną
muzykę wytrawną. Sporo tu miejsca dla opisu "tej
jaśniejszej z życia stron" [piosenki: "Czas
pomyka", "Bo Bóg dokopie" (jeden
z wiodących WW tekstów, tropów tej płyty), "Moja
broń", "Klucz", "Turczyński"].
Również kobiety zaproszone do udziału w nagraniach
tę "przyjemniejszą stronę" naturalnie
i ładnie podkreślają... To bardzo wieczorowa,
a może nawet wręcz Wigilijna płyta "z Kluczem"...
Jeśli nie najlepsza w dorobku VOO VOO (bo tych
najlepszych jest z kilkanaście...) to zdecydowanie
najbardziej spójna. Nic tu nie trzeba majstrować.
Starczy "całość tę w całości słuchać".
I uwaga: właśnie idealnie płynne przejście z utworu
na utwór zapewnić nam może jedynie słuchanie jej
w kolejności zaproponowanej przez Wojtka!
Jeśli już o kolejności mowa - Nie sposób pominąć
znaczenia dwóch słów kończących "Czas pomyka".
Słów, które przewijają się przecież - wcale nie
tak "podskórnie" - przez wszystkie WW
płyty, a które "tak na goło", wprost
wyśpiewane są tu absolutnie pierwszy raz. (...)
"Voo Voo z kobietami" można było także
podziwiać od października roku 2003 do końca roku
2004 w wielu krajowych klubach (m.in. rewelacyjny
koncert z Ulą Dudziak w warszawskiej Stodole -
listopad'03 ), jak i na renomowanych europejskich
festiwalach muzyki jazzowej (m.in.: Rzym, Malta,
Donau Festival - obok Davida Byrne'a!). Wydarzeniem
roku 2004 był też koncert VOO VOO dla wielotysięcznej
publiczności przed Bramą Brandenburską w Berlinie
(maj'04).
"Nigdy nie byliśmy bliżej niż dziś
Nidy nie byliśmy bliżej niż teraz...
W oknach wokół tylko dobra myśl
W oknach wokół tyle światła się zbiera..."
("Voo Voo z kobietami" - "Klucz")
Rok 2005 przywitało "Trójdźwiękami" -
zapisem dwóch koncertów z radiowej Trójki. To
długo wyczekiwane VOO VOO z Buriatami ("VooVooriaci"
- z koncertu z lipca 2000 roku) oraz najświeższe
"VOO VOO z kobietami" i nie tylko...
("Trójdźwięk" - z koncertu z marca 2004).
"Trójdźwięk" to opowieść rozpędzona.
Jazzowa... Z fenomenalnym saksofonem barytonowym
Mateusza Pospieszalskiego i naturalną, sprawną
dlań gitarową podpowiedzią Wojtka Waglewskiego.
Zaczynamy spokojnie - zadumaną "Ćmą",
a potem następuje kontrolowany rozpęd, m.in.:
"Turczyński", "Zejdź ze mnie",
"Głęboko w duszy", "Czas pomyka"
i "Tupot" - czyli koncertowo jeszcze
bardziej transowy, wciągający "Pulower"...
Pomiędzy nimi tylko dwie chwile odpoczynku: "Odpływ"
("Lęk wysokości") i "Bo Bóg dokopie
nam" (w akordeonowych wersjach).
"VooVooriaci" to piękne, wzruszające
melodie zespołów z Buriacji - "Dabesenam",
"Ajałga" oraz kaliningradzkiego chóru
"Matica" - w nowoczesnych a nieprzekombinowanych
opracowaniach całego VOO VOO. To wolniejsze tempa
- wiadomo, wschodnie zapomnienie, wschodnia melancholia
- i subtelny wzajem dialog. Mateusz gra tu (ślicznie)
na fleciku i saksofonie sopranowym. W pewnym momencie
pośród zaśpiewów gości ze wschodu, Mateuszowych
dęciaków, Wojtkowych gitarowych riffów słychać
głos Senegalczyka Mamadou Diouf'a. Trzeba być
VOO VOO, by i taki wynalazek w pełni się powiódł!
Historię VOO VOO uzupełniają dokonania wszystkich
muzyków, także poza macierzystym zespołem. Waglewski
współpracował - w roli gitarzysty, albo producenta,
czasem obu naraz - z wieloma innymi artystami.
Są to m.in.: Martyna Jakubowicz, Renata Przemyk,
Antonina Krzysztoń, Kazik, zespoły: Raz Dwa Trzy,
Hot Water, Atrakcyjny Kazimierz. W roku 1995 sprawował
też producencką pieczę nad projektem "Tribute
To Eric Clapton" (na którym to hołd muzyce
Claptona składali m.in.: Edyta Bartosiewicz, Martyna
Jakubowicz, Staszek Soyka, Jan Borysewicz, Dariusz
Kozakiewicz, wreszcie sam Waglewski i muzycy z
VOO VOO). Wciąż tworzy legendę zwaną Osjan. WW
pisał też teksty piosenek dla innych wykonawców
jak np.: Jan Bo, czy Sędzia Dread. Obecnie współpracuje
z Marysią Peszek (jako kompozytor i gitarzysta)
przy jej nowym, autorskim projekcie multimedialnym
(z pogranicza piosenki i teatru). Pisze również
muzykę do filmów i teatrów (w tym teatru telewizji).
Mateusz Pospieszalski nieodmiennie gra z zespole
Tie Break, oraz jego mutacji - Graal.
Współtworzy zespół Drum Freaks - nowy, etniczno-jazzowy
projekt Milo Kurtisa. Skomponował wiele - bardzo
znanych a nieoczywistych muzycznie (harmonicznie)
piosenek dla Ani Jopek, z którą wielokrotnie współpracował
również jako muzyk sesyjny.
Współpracuje m.in. z zespołem Raz, dwa, trzy i
Staszkiem Soyką. Był producentem muzycznym płyt
Justyny Steczkowskiej. Od kilku lat jest kierownikiem
muzycznym (wespół z braćmi - Jankiem i Marcinem)
koncertów dedykowanych Ojcu Świętemu organizowanych
w "Dniu Papieskim" oraz w Dniu Urodzin
Ojca Świętego. Mateusz był też wielokrotnie kierownikiem
muzycznym - aranżerem i wykonawcą - specjalnych
koncertów odbywających się w ramach Festiwalu
Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu (co udokumentowano
płytami: "Nick Cave i Przyjaciele - W moich
ramionach" oraz "Artyści piosenki. Kurt
Weill"). Czasem przy współudziale swych braci,
a czasem nie, pisze muzyki do filmów i teatrów
(w tym teatru telewizji).
Dziś Waglewski i Mateusz Pospieszalski współtworzą
zespół YeShe - autorski neo-trans- jazzowy projekt
Antoniego "Ziuta" Gralaka.
Janek Pospieszalski wciąż jest "czynnym"
muzykiem, kompozytorem, m.in. utworu "Osiem
błogosławieństw", nagranego z okazji wizyty
w Polsce Jana Pawła II. Pisze muzyki do filmów
i dla telewizji, z którą to jest związany jako
dziennikarz - moderator programów publicystycznych
(niegdyś Telewizja Puls, obecnie TVP).
Karim Martusewicz jest liderem nowego klubowo-jazzowego
projektu muzycznego, który swą premierę (koncertową
i wydawniczą) będzie miał w roku 2005 - Karimski
Club.
Piotr "Stopa" Żyżelewicz wespół z Mateuszem
Pospieszalskim grają równolegle w zespołach: 2Tm2,
3 oraz Arka Noego. "Stopa" i Wojtek
Waglewski wspierają autorski projekt Joszki Brody
- Dzieci z Brodą.
W roku 2005 Mirek Olszówka mocno wraca do "swoich
źródeł" - teatru Scena Ruchu. Olszówka -
Reżyser i Mim - znów pracuje nad nowymi przedstawieniami!
W roku 2004 powstała firma promocyjno - reklamowa
"KITON ART MIROSŁAW OLSZÓWKA", zajmująca
się organizacją pracy (w tym koncertów) zespołów:
VOO VOO, Lech Janerka i Karimski Club, jak również
szeroko rozumianą promocją (w tym wydawniczą)
gminy Janowiec (zob.: www.janowiec.com).
Jarek Koziara permanentnie zajmuje się "terroryzowaniem
estetycznym w obszarze działań wizualnych"...
Darek "Filek" Filozof ciągle zaskakuje
nowymi projektami realizacji oświetlenia tych
wszystkich "voo voo-wskich bajek"...
Jak nazwać sztukę "VOO VOO"?
Jest kłopot z klasyfikacją...To, co gramy jest
wynikiem sumy doświadczeń muzyków VOO VOO. Myślę,
że to się wpisuje w ogólny pejzaż muzyki współczesnej,
która najczęściej jest dziś eklektyczna. To znaczy
zawiera elementy muzyki klasycznej, etnicznej,
jazzowej, rockowej i nawet tanecznej. Muzyka w
ogóle, gdzieś od końca lat 70. staje się coraz
bardziej eklektyczna. Mówię tu o muzyce w sensie
bardziej masowym, muzyce wręcz rozrywkowej, a
nie o tym, co robił np. Miles, czy Coltrane. Mam
więc w pamięci dokonania Davida Byrne'a, Adriana
Belew, Briana Eno, którzy w sposób bardzo naturalny
czerpali z wielu kultur. I były to kompletnie
nie obliczone spekulacją muzyczne spotkania...
Wydaje mi się, że jeśli ktoś chce rozwijać muzyczny
warsztat, musi się skłaniać ku innym kulturom,
ponieważ każda z tych kultur uczy czegoś innego.
Kultura afrykańska uczy fantastycznych podziałów
rytmicznych, kultura Japonii uczy takiego zupełnie
odmiennego wewnętrznego napięcia związanego z
muzyką, kultura Indii uczy z kolei jak "okiełzać
trans", itd.
W naszym przypadku, muzyka jest bardzo osobistą
formą wypowiedzi. Na nią składają się, z jednej
strony doświadczenia jazzowe Mateusza, Karima
i moje, a z drugiej - Stopy - perkusisty o zdecydowanie
rockowej proweniencji. To, co nasz łączy w sposób
najbardziej oczywisty z jazzem - to właśnie ta
otwarta formuła grania. Nasze piosenki, bo przecież
VOO VOO jednak najczęściej nagrywa piosenki, traktujemy
jako "punkt wyjścia", trochę jak standardy
jazzowe, w spotkaniach z najrozmaitszymi muzykami.
I w studio, ale zwłaszcza na koncertach.
Na to wszystko nakładamy czasem, bo przecież nie
zawsze, nasze fascynacje muzyką innych kultur...
Dziś te elementy etniczne w naszych piosenkach
są bardziej pochowane, nie znaczy to wcale, że
oto mniej etniczne... Co jeszcze? Nie lubimy się
powtarzać. Mam przekonanie, że uprawianie zawodu
muzyka jest dla wszystkich członków zespołu VOO
VOO okazją stworzoną do tego, by zaryzykować gesty
prawdy. W momencie, gdy czujemy, że się mechanizujemy,
powtarzamy - musimy natychmiast to zerwać... Każda
z płyt VOO VOO jest elementem poszukiwań. Niekiedy
płyta zamyka pewien etap, poczym zajmujemy się
już odmienną, czasem krańcowo odmienną materią
dźwiękową. Ale nie zawsze sąsiedztwo kolejnych
realizacji jest do zatarcia - wyznaje Wojciech
Waglewski.
VOO VOO wciąż "ma klucz..."
Bo ma lidera - wyśmienitego muzyka, wyczulonego
na dźwięk i słowo oraz na wszelkie formy spoufalania
się... Bo ma muzyków współtworzących oblicze bandu
- niesamowitych, światowego formatu... Bo ma managera
- wielce komunikatywnego, no i z "kosmicznymi
wręcz" pomysłami. Bo ma "Zjednoczoną
Flotę", w tym wiernych, nieprzypadkowych
słuchaczy, którzy to doskonale wiedzą, że "podpatrywanie,
przypominanie WSTECZ" w przypadku VOO VOO
nie jest aż tak strasznie potrzebne; ba - tak
do końca nie jest wcale możliwe do okiełznania!
Ta Historia wymyka się wciąż i rozwija...
Tak ta, dotycząca najważniejszych wydarzeń związanych
z zespołem, jak i ta - wcale tu nie tłumaczona
- spotykań z twórczością zespołu i samym zespołem,
piszącego niniejsze słowa nie ma zakończenia.
Maciek Proliński
Warszawa, marzec 2005.
|